kusy,
jak widzisz, co człowiek, to inna metoda :-)
Ja boczek robię tak:
- peklowanie wg tabeli dziadka 10-12 dni
- opłukanie, ale nie moczenie
- ociekanie przez kilka godzin (najczęściej w nocy w garażu)
- osuszanie przez mniej więcej 45 min. w wygrzanej wędzarni. Tyle wystarczy, bo boczusie są praktycznie suche już po całonocnym ociekaniu, ale wiadomo, że zrosić się potrafią po włożeniu do ciepłej wędzarni
- wędzenie w temp. 40*C przez 3-3,5 godz.
- dopiekanie w temp. 110-120*C przez niecałą godzinę. W tym ostatnim etapie trochę się tłuszczu wytopi, ale to wg mnie żadna strata.
Najlepszy jest zaraz po wyjęciu z wędzarni, jeszcze ciepły, gdy tłuszczyk po palcach i nożu spływa :-). Ustaw się tak z czasem, aby właśnie ten kulminacyjny moment wypadł na Twoją "godzinę zero" :-)
Zapewniam Cię, że nawet najwięksi wrogowie tłustych wędlin nie odmówią sobie choćby spróbowania tego specjału.