Wedliny zrobilam, dzem zrobilam, chutney zrobilam ,wiec teraz czas na pieczywo. Oryginalny przepis byl na bagietke, jednak nie majac wlasciwej foremki do bagietek, robie takie bulkobagietki. Sa robione w walek, a pozniej nacinane, ze kiedy ma sie ochote na bulke, po portu odrywa sie porcje jak bulke. Przepis kiedys przepisalam ma kartke z internetu, (nie pamietam z jakiej strony) szybki i prosty: 220g maki; 150 ml wody ;1/2 lyzeczka drozdzy suchych; 1 lyzeczka soli. To wszystko wieczorem zamieszac w misce. Powstanie geste ciasto. Przykryc workiem plastykowym i pozostawic do rana. Rani dolozyc do tego: 700g maki; 450ml wody; 2,5 lyzeczki soli( mozna dac mniej np. 2 lyzeczki, ja stosuje nadal "oczna" dawke) ;2 lyzeczki suchych drozdzy; 3-4 lyzki oliwy- to wszystko wyrobic dokladnie uformowac kule i pozostawic w przykrytej misce okolo 2 godzin. Po tym czasie jeszcze raz przerobic i podzielic na 4 czesci. Z kazdej czesci zrobic dluga bulke , ktora ponacinac lub po porstu pozostawiac jako jedna dluga bulke. Polozyc na blaszkach ,przykryc i pozostawic aby podrosly w tym czasie rozgrzac piekarnik do 240 stopni. Kiedy bulki podrosna, posmarowac je woda i do piekarnika Ja w moim na samym poczatku dalam na dol kilka kostek lodu ponownie pod koniec powtorzylam ten zabieg. Bulki sa chrupiace. A oto czesc bulek jaka sie zachowala: