Z cyklu : Morskie opowieści. W Casablance nie wpuszczamy "innowierców" do nadbudówki , mogą się szwendać po pokładzie jedynie dokerzy . Handlarze wszystkim co się da ,tylko na lądzie pod statkiem . Jedynym wyjątkiem był arab który miał nas przed nimi pilnować ( my pilnowaliśmy jego) mógł wejść do messy i należało się jemu śniadanie . Kuk podał parówki "szczecińskie" bo tam zakupione . Ten się drze jak wściekły - PORK PORK . Kuki nie kumaty w językach woła mnie o co jemu "lata" Wytłumaczyłem "Arabu" że to bef (wołowina), a nie pork (świnina) i zeżarł ze smakiem . Jak się póżniej dowiedziałem , że to ja mam grzech że go okłamałem , bo on doskonale wiedział że to wieprzowe , ale Allach musiał usłyszeć jak on się broni przed grzechem . Chlał razem z nami , ale za dnia odwracał się tyłkiem na wschód by go Allach nie zobaczył , po zachodzie słońca robił to legalnie bo jego Bóg śpi . Ramadan to cały dzień bez żarcia , w nocy "róbta co chceta"