Smutna to historia i wcale nie odosobniona.Szara ta jesień życia, choć mi znana jest ta bardziej kolorowa "złota jesień" na szczęście. Dziesięć lat temu kiedy to wraz z mężem przeszliśmy na zasłużone emerytury, dobrowolnie opuściliśmy miejski gwar i znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi w lesie z dala od ludzi i zgiełku.Z perspektywy czasu uważam,że była to bardzo dobra decyzja.Dzisiaj zajmujemy się tym na co przez długie lata nie było czasu ani możliwości.Kochamy zwierzęta a więc mamy ich tyle ile potrafimy utrzymać i dać im odpowiednią opiekę.Mieszka z nami 5 psów,6 kotów i 2 konie.Psy i koty są domownikami a konie? te niestety mają osobne lokum Mąż mając 55 lat nauczył się konnej jazdy i teraz sporo czasu spędza na końskim grzbiecie przemierzając i poznając piękne okolice Borów Tucholskich.Moim oczkiem w głowie jest ogród i rośliny,którym mogę poświęcić każdą wolną chwilę.Na brak przyjaciół nie możemy narzekać,mamy ich w całej Polsce ,jedni to miłośnicy zwierząt inni z kolei zakochani w ogrodach. My mamy możliwości ich przyjmowania, Oni ochotę na przebywanie z nami i obcowanie z przyrodą i takim oto sposobem na samotność narzekać nie możemy.Z dziećmi i wnukami na szczęście mamy bardzo dobry kontakt i czasami nawet zdarza nam się po cichutku marzyć o tym aby jakiś weekend mieć wolny,cichy i spokojny.