Pierwsze palenie górne za mną. Prawie 24 h palenia pieca na około 25 kg węgla. Rano był pełny, tak jak go zasypałem, myślałem że przygasł, ale poruszałem z dołu pogrzebaczem i po jakimś czasie węgiel rozpalił się na fioletowo. Cały zasyp po dwóch, trzech godzinach opadł i węgiel wypalił się prawie do zera. Popiołu mało, na ruszcie parę łopatek resztek niedopalonego koksu. Za bardzo nie było co sprzątać piec. Zasypałem od nowa i czekam żeby wieczorem zapalić. Szamot tak trzyma ciepło, że pomimo iż węgiel się nie pali, to piec ciepły na poziomie 55 C. Dopiero jak dosypałem nowy wsad węgla, temperatura zaczęła spadać. Dorobię jeszcze tylko kierownicę powietrza wtórnego i o paleniu z dołu mogę zapomnieć. Wbrew pozorom nie jest to takie upierdliwe. Żeby nie męczyć się z rozpaleniem, na górę węgla kładę parę kostek rozpałki + kupka szczapek drewna. Rozpala się błyskawicznie. Co mnie zdziwiło, piec już od początku szybciej się rozgrzewa w porównaniu do spalania od dołu. Temperatura prawie stała, 65-70 C. Dzięki za rady....opłacało się.