Co jakiś czas robimy sobie z sąsiadami " posiady " :wink: . Jakoś tak późnym latem , albo wczesną jesienią , odwiedzili nas sąsiedzi z nowymi pozycjami do czytania :grin: . Nie powiem , te książki nadpalone , albo przepalone ( jakoś tak chyba ) to jest poezja :thumbsup: . Ja oczywiście wędlinki swojej roboty... No i się zaczęło :grin: . Sąsiad nie taki znów zielony , tylko zapomniał , jak ze swoim Ojcem 40 lat temu , robił " swojskie " w wędzarni przy kuźni. W tym roku już nie fiakruje do Morskiego Oka . Przekazał to swojemu synowi . Czasu w miarę wolnego zrobiło mu się raptem dużo... A ponieważ już kilka razy miał okazję spróbować moich wędlin... Zrobił sobie wędzarnię . Odtwarzał z pamięci , jak wyglądała ta , po której tylko wspomnienie . Muszę przyznać , że pamięć ma dobrą :grin: . Chyba nawet Dziadek mocno by go nie skrytykował. Jasiu za moją namową zaopatrzył sie w dwa proste termometry. Jeden szpilkowy , a dugi kotłowy w siatce. Na początku było po kilka tel. dziennie ile peklo , jaka temp wody , i ile ma mieć w środku itp :grin: . Ale teraz... Musi tylko się zaopatrzyć w praskę :wink: . Na razie ja Mu prasuję . Właśnie w tej chwili dochodzi boczek , przed południem sprasowałem baleron. Trochę długaśne te moje wywody , ale chciałem się pochwalić , że wiedza , którą tu zdobyłem , poszła dalej w świat. I to mnie cieszy :grin: