Świeta Wielkanocne z mojego dzieciństwa wspominam bardzo sympatycznie, takie ciepłe w gronie rodzinnym. W domu nas była spora gromadka , rodzice postarali się o 5 córek i jednego syna. Tak że w tym okresie przedświątecznym rodzice zabiegali aby w tych dniach niczego nam nie zabrakło... pomimo że na półkach za wiele nie było... no i z pieniędzmi tez było krucho. Stanie w kolejce po każdy produkt, to dopiero była nie lada bieganina. Nie nie mówiąc już o owocach.. pomarańcza to był rarytas... nie to co teraz. :wink: Wędliny i jajka zawsze mieliśmy ze wsi, od dziadków, a ciasta mama sama piekła. Co prawda nie było za dużego asortymentu bo mama upiekła babkę, makowca i drobne ciasteczka. Moje miejsce zawsze było w kuchni , śledziłam i próbowałam mamie w czymś pomóc... a najczęściej była walka by '' wylizać'' miskę''.. ach teraz się z tego śmieję. :grin: W sobotę mama przygotowała nam koszyk a każde z nas malowało jajko... pamiętam jak gotowało się razem z łupinami z cebuli by uzyskać kolor... potem się w pięknie ozdabiało, czyje najładniejsze. Co do święconki to zawsze się kłóciłyśmy .. kto ma nieść koszyk... do Kościoła. Piątek jak i sobota były to dni Wielkiego Postu. Dopiero w niedziele na śniadanie dzieliśmy się jajkiem i składaliśmy sobie życzenia. Natomiast w lany poniedziałek to... było dopiero.. mama na święta zawsze ubierała nas w najładniejsze sukieneczki , a w drodze powrotnej z Kościoła już nie było na nas suchej nitki. Oj jest co wspominać... Jeśli chodzi o dzisiaj to już po święcące można jeść.... :wink: