Witam. PB, sznkę kupuję w jednym kąsku /ok. 3 kg/, jak to mówią górale, skóruję, pekluję bez przypraw ale z nastrzykiem i wciskam na tzw. chama do praski z dwoma, trzema listkami laurowymi. Parzę trzy godziny w 72°C. A poniżej, to co mi się wydażyło w sobotę. W zasadzie miał być wędzony boczek parzony dla kuzyna, któremu podarowałem na święta BN kawałek. Ostało się trochę więcej boczku, więc chciałem jeszcze trochę kiełbaski. A w zasadzie parówek. Dokupiliśmy mięsa. Okazało się że za mało, więc parówki wypadły z programu. Wołowina zamiast do parówek trafiła do białej, którą postanowiliśmy podwędzić. Aby nie było za nudno, około 1,5 kg nadzialiśmy farsz w jelita baranie do kabanosów, dodając do farszu czerwonej papryki do koloru i pieprzu kajeńskiego dla ostrości. Pełna improwizacja. Niestety okazało się, że wędzarnia nie jest z gumy. Trzeba było się nakombinować, aby sie wszystko pomieściło. I tu nauka dla mnie na przyyszłość. NIE UPYCHAĆ. Albo większa wędzarnia. KIjów nie miałem jak obrócić i nie równo się obdymiło. NIe mam zielonego niepojęcia jak zdołalem zawiesić jeszcze trzy serki żółte typu Gouda. No i efekt wyszedł jak na fotkach.