Pozwól, że wtrącę swoje trzy grosze, moja teściowa kobieta o gołębim sercu z tamtych lat kiedy wszystko się piekło w domu w piecu a to na liściu chrzanu otrębach z maślanką, miałem szczęście jeść takie delicje kto jadł to wie o czym piszę,ten kawłlek ciasta trzymała w dzieży potem przed pieczeniem brała, dolewała wody dosypywała mąki mieszała i to nazywała zaczynem, musiało tego być odpowiednia ilość, żeby wyrosło ciasto chlebowe. Nie wykorzystałem wtedy jej wiedzy a teraz niestety, a szkoda.Tak myślę czy to ważne czy zaczyn czy starter, ważny jest produkt finalny czyli chlebuś czyż nie?, Pozdrawiam Ups Roger mnie wyprzedził, ale widzę, że prawi podobnie