Gość w eleganckiej, drogiej restauracji i zauważył, ze kelner, który prowadzi ich do stolika ma w kieszeni łyżki. Z początku nie zastanowiło go to, ale gdy usiadł przy stoliku, zobaczył, ze kelner obsługujący jego stolik również ma łyżki w kieszeni. Inni kelnerzy na sali także. Poprosił kelnera bliżej i spytał: - Po co wam łyżki w kieszeniach? Kelner odpowiedział: - Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie Magdy Gessler zrobienie analizy procesów obsługi i wyszło, ze średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu, Przez co trzeba iść do kuchni i przynieść świeżą. Dzięki temu, ze mamy łyżki pod ręką zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70 procent. Klient zdziwił się, ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy spodniach cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do paska, a drugi znika wewnątrz rozporka. Zaciekawiony przywołał kelnera i zapytał: Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co on wam? Kelner: - Ten łańcuszek zaleciła nam Magda Gessler. Wie pan, mam go przyczepionego do ..., no wie pan gdzie. Gdy idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszkiem, dzięki czemu, po oddaniu moczu nie muszę myc rąk i wydajność wzrasta o 30 procent. Gość pokiwał ze zrozumieniem głową, ale zaraz wyjawił swą następną wątpliwość: - Dobrze. Rozumiem, ze wyjmuje pan łańcuszkiem, ale jak można się nim posłużyć do schowania? Jak wkłada się go z powrotem? - Nie wiem jak inni, ale ja łyżką