Żona się uparła, żeby ją Heniu zabrał na dancing. Długo jej tłumaczył, że to bez sensu, że go to nie bawi, ale wreszcie ustąpił. Poszli. Wchodzą do lokalu... - Dzień dobry, panie Heniu! - wita ich w progu portier. Żona zdziwiona. W sali podbiega natychmiast kelner. - Dla pana ten stolik co zwykle? Żona jeszcze bardziej zdziwiona. Mąż tłumaczy, że pewnie go z kimś mylą. Podchodzi kelner. - Dla pana to co zwykle? A dla pani? Żona zaczyna się wściekać. Zaczyna się występ. Striptizerka ma właśnie zdjąć ostatni element odzieży i pyta kto z sali pomoże jej w tym. - He-niu! He-niu! - skanduje sala. Tego już żonie było za wiele. Zerwała się i wybiegła z restauracji. On za nią. Wsiedli do taksówki i jadą do domu. Ona całą drogę robi mu wyrzuty. W końcu kierowca taksówki odwraca głowę i mówi: - Co, panie Heniu, takiej brzydkiej i pyskatej dz*wki tośmy jeszcze nie wieźli. - Panie Heniu, co pan sobie myśli? Ja wiem, ze pan się niedawno ożenił, żona pana jest wcale, wcale, w dodatku z dobrej rodziny. Ale jak można się tak nieskromnie zachowywać. - ??? - Mieszkasz pan na parterze, okien pan wieczorami nie zasłaniasz i takie chopki pan z żona wyprawiasz po stole, wersalce, w całym mieszkaniu, ze od paru dni ludzie się gromadzą przed pańskimi oknami. Nie wstyd panu? - Panie Kazimierzu, jak ja panu coś powiem, to pan ze śmiechu pęknie. - ??? - Ja dopiero dziś rano wróciłem z Gdańska. Na lekcji pani pyta dzieci kto udźwignie najwięcej arbuzów... Mówi Małgosia: - Ja udźwignę 2! Pani pyta: - A w jaki sposób? - Po jednym w każdej ręce... Henio podnosi rękę i woła, że uniesie trzy. Pani zaskoczona pyta: - Heniu... a w jaki sposób chcesz to zrobić? - No... dwa pod ręce, a trzeci na dzidę... - Heniu! Jak możesz takie wulgarne rzeczy mówić?!! Tymczasem na końcu sali Jasio woła, że uniesie 5 arbuzów. Pani znów zaskoczona pyta w jaki sposób Jasio to zrobi. Na to Jasio mówi: - Dwa pod ręce i Henia na dzidę.