Maad
Użytkownicy-
Postów
6 712 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez Maad
-
Ww. nadziewarka ma jedną zaletę - niską cenę, i następujące wady: - fatalna jakość pokrycia żeliwa - nie wiem co to za farba i jak ją nanoszono, ale po rozpakowaniu nadziewarki mam srebrne palce - fatalna jakość odlewu - nie pasują do siebie elementy, w szczególności przedłużka ramienia i mocowanie lejków, a tłoczysko ma miejscami luz na 0,5cm - fatalna konstrukcja uszczelnienia - zwykły kawałek gumy, o średnicy mniejszej niż denko tłoczyska, nie bardzo rozumiem co i jak ma uszczelniać, farsz prędzej wyleci górą niż znajdzie się w jelicie - brak jakiejkolwiek informacji o danych technicznych, producencie i dopuszczeniu do kontaktu z żywnością, brak także instrukcji obsługi Nie wiem jak wykonano czeski pierwowzór, ale to coś wzbudza moje duże obawy. Może to jakaś podróba ? W sumie nie powinienem się spodziewać nic więcej za 70 zeta. Zastanawiam się, czy oddać ten towar (do sklepu mam rzut beretem) i zbierać dużo więcej kasy na nadziewarkę z kwasówki, czy próbować jakiegoś liftingu. Np. wypolerować wnętrze do żywego żeliwa, tak żeby nic do farszu się nie dostawało, poprawić uszczelnienie przy pomocy kawałka grubej blond skóry, dopiłować niepasujące elementy. Koledzy ślusarze, poradźcie czy operacja szlifowania żeliwa ma sens?
-
Może i Niemcy lepiej grają w piłkę, ale Polacy robią lepsze kiełbasy :grin: :grin: :grin:
-
Miro, też mam taką wagę i ciągle się wkurzam jak na wyświetlaczu pojawia się napis error. Bo zakres 2kg to za mało do ważenia mięsa, a dokladność 1g (a tak naprawdę 2-3g) za mała do ważenia przypraw. Pozostaję przy swoim zdaniu, że najwygodniej mieć 2 wagi. Przyznam, że przywiązanie Dziadka do tradycji też robi wrażenie
-
Na zakończenie tego przydługiego już wątku, warto przypomnieć zasadę często podawaną przez Maxella - spróbować farsz na surowo przed nadzianiem, lub zrobić małą kiełbaskę, sparzyć i ocenić, czy smakowo wszystko jest w porządku. Może to oszczędzić wiele pracy i nietaniego przecież surowca.
-
Tak na poważnie, to ten postęp skończy się na "hodowli" mięsa bez udziału zwierząt. Jeśli teraz w medycynie można sztucznie hodować niektóre tkanki, to czemu by nie od razu gotową szyneczkę ?
-
I to jest przyczyna problemu. Mogłeś równie dobrze zważyć 20g jak i 80. Dokładność 40g ta waga ma tylko na końcu skali, tzn. jeśli jest wyskalowana np. do 5kg, to możesz zważyć 4960g. Im bliżej początku skali tym dokładność gorsza.
-
Dymek, a wiesz, że za 20 lat na ekranie wbudowanym w lodówkę dotkniesz ikony z rysunkiem świnki, potem rozwinie się menu z 40 gatunkami wyrobów, podasz żądaną wagę, np. 5 dkg, grubość plasterków np. 1mm, lodówka zabuczy, lekko zadrży i na podajniku holograficzny projektor wyświetli piękną, różową wirtualizację tego baleroniku, wysyłając jednocześnie do Twojego mózgu informację o smaku, zapachu i stopniu zaspokojenia uczucia głodu. Bill G. już o tym myśli :grin: :grin: :grin:
-
Bielok, a z jakiego mięsa robiłeś? Czasem w sprzedaży jest mięso o składzie 95% mięsa i 5% solanki, np. w Makro sprzedają takie coś pod nazwą bodajże "Makro Quality", niebieska etykietka z unijnymi gwiazdkami. Cena oczywiście ździebko niższa. Do gastronomii to może i dobre, ale nie do kiełbas i peklowania. Można się naciąć. Na jakiej wadze ważyłeś? Co to znaczy gradacja 40gr? Jeśli kiełbasa jest jeszcze zjadliwa, to przypuszczam, że ma nie wiecej jak 30 g/kg, w takim przypadku musialbyś dołożyć 1kg. Moim zdaniem szkoda czasu na dalsze eksperymenty. Zamroź to co masz, i w przyszłości dodawaj do bigosu. Smrodina, niestety nie ma lekko, czasami trzeba ważyć bardzo małe ilości peklosoli, chociażby wtedy, gdy robi się kiełbasę z kilku gatunków mięsa i każdy powinno się peklować oddzielnie. Chyba, że ktoś robi kiełbasę dwa razy do roku, na święta i od razu z połówki blondynki :grin:
-
W przypadku peklosoli metoda objętościowa jest moim zdaniem mało dokładna. Peklosól nie jest tak sypka jak zwykła sól, chyba łatwiej pobiera wilgoć z powietrza, i przez to jest bardziej ściśliwa. Przy nasypywaniu trzeba by bardzo uważać, żeby nie było bryłek i starać się nie ugniatać powierzchni. Podobnie jest z mąką i ... kawą. Dokładność np. 10 % jest w wypadku soli za mała. Przy 20g/kg słoność może być właściwa, a 22 g/kg spowoduje, że wyrób będzie ciut za słony. Oczywiście zależy to od indywidulanej wrażliwości konsumenta Bielok, bez wagi i tak się nie obejdzie. Najlepiej mieć 2 wagi, jedną super dokładną do ważenia przypraw, o zakresie np. 500g i dokładności 0,1g , a drugą do ważenia mięsa o zakresie 5kg.
-
Genialne sformułowanie W 100% oddaje sedno problemu. Świetny argument w dyskusjach ze zwolennikami plastików.
-
Witamy i pocieszamy :grin: Masz wagę elektroniczną? Jesli nie, to kup, naprawdę się przydaje. A z tej kiełbasy zrób bigos albo żurek.
-
Mam złe przeczucia, że te nasze żarty, za kilka lat mogą stać się smutną rzeczywistością. Człowiek zje wszystko a chemicy i genetycy przecież nie próżnują. Gdybyśmy masarzowi z XVIII wieku, robiącego cudeńka opisane przez ChefPaula pokazali współczesny, nowoczesny zakład masarski, to by się za głowę złapał. A gdyby skosztował wyrobów to by się pewnie porzygał.
-
Te liczby to zapewne ilość solanki wstrzykiwana na kilogram mięsa przez "mistrzów rzeżnickich" :grin: Sorki Szczepan za ironię, ale swoimi postami wprowadzasz na forum niepokój.
-
Dziadek: Zwykłe parówki ? A ja jak gupi kombinowałem, że to taki oryginalny sposób nadziewania - pękate i krótkie, i nie rozumiałem co dzieciaki w tym widzą takiego interesującego :grin:
-
Jak już jesteśmy przy temacie odkręcania, to wyjaśnij mi jak krowie na rowie, o co chodzi z żaróweczkami, o których pisałeś przy okazji arta o kutrowaniu. Pomysł ze zdjęciami różnych metod nadziewania/odkręcania jest bardzo dobry. Warto zrobić na ten temat bogato ilustrowany artykuł. Moge się zająć obróbką stylistyczno - ortograficzno - interpunkcyjną tekstu
-
Dziadek, nie chcę uczyć ojca dzieci robić, ale w tej metodzie nie ma odkręcania! Wystarczy pociąć jelito na kawałki równej długości, zawiązać jeden koniec, nadziać farsz, zawiązać drugi koniec i oba połączyć. Niczym nie trzeba kręcić, no chyba że korbą maszynki A jeśli komuś pękają jelita bo są słabe, to trzeba zmienić dostawcę jelit, a nie metodę nadziewania.
-
Fajnie wygląda kiełbaska w postaci podkowy - tak jak opisuje Dziadek tylko bez odkręcania w połowie długości. Trudno to nazwać parką, raczej pasuje określenie singiel Ma wszystkie zalety pojedynczej parki i taki bardziej wiejski, tradycyjny wygląd.
-
:shock: Uwaga ! Nie czytać przed śniadaniem, grozi ślinotok ! Lektura nawet dla wegetarian, z uwagi chociażby na piękny język i styl. Przydałaby się jeszcze bibliografia, i parę słów czegoś w rodzaju noty historycznej. Zastanawia mnie tylko, dlaczego jest tak mało przepisów z wieprzowiny? Rozumiem bogactwo przepisów z dziczyzny, nawet bardzo "egzotycznej", dużo jest także wołowiny i drobiu. Czy faktycznie przed wiekami świnki nie cieszyły się powodzeniem ?
-
Dziadek - Ty to potrafisz podciąć skrzydła W przedszkolu i klasach 1-3 podstawówki chwali się i nagradza dzieci za każdą, nawet najbardziej żałosną i marną pracę. Właśnie po to, żeby nie podcinać skrzydeł. Może kiedyś wzbiją się na nich ponad przeciętność. W starszych klasach dzieci powinny być chwalone bez względu na wynik pracy, pod warunkiem, że zaangażowały się w jej wykonanie i pracowały samodzielnie. Stosując tę pedagogiczną analogię do dzieła Dymka, myślę że można go śmiało i szczerze nagrodzić brawami. Jest na poziomie wędliniarskiego przedszkola, bo kiedyś trzeba przecież zacząć, pracował samodzielnie, zaangażował się na maksa. Tak czy inaczej są to najlepsze wyroby jakie kiedykolwiek w swoim życiu zrobił. Brawo Dymek ! I nie musisz się przed nikim tłumaczyć - tak trzymaj !
-
Peklowanie w rękawie foliowym - próżniowe
Maad odpowiedział(a) na temat w Jelita, osłonki, przyprawy i dodatki
Bagno masz rację, dostarczenie tlenu z zewnątrz nie jest potrzebne, tlen powstaje z rozkładu saletry. Ale nie można z tego wyciągać wniosku, że wymiana gazowa jest zbędna. Może problem z botuliną polega na tym, co rozpocznie się wcześniej - rozwój bakterii jadu kiełbasianego czy proces peklowania ? A tak w ogóle, to wchodzimy na niebezpieczną ścieżkę. Dyskutujemy o zamianie i poprawianiu stosowanych od setek lat metod "tradycyjnych" na prawie "przemysłowe". A może peklowanie właśnie musi być długie, mięso krojone w kostkę 5x5, przykryte lnianą ściereczką, a wędzonka koniecznie osznurowana, itp. ? Pora na wydzielenie osobnych wątków dla wędzarzy tradycjonalistów i modernistów -
Peklowanie w rękawie foliowym - próżniowe
Maad odpowiedział(a) na temat w Jelita, osłonki, przyprawy i dodatki
Podzielam obawy Abratka, przecież peklowanie to nic innego jak wymiana gazowa pomiędzy mięskiem i otoczeniem. W jedną stronę leci tlen w drugą azot. Gdyby ta wymiana nie była istotna to peklowano by mięso przemysłowo w wielkich kadziach, a nie bawiono się w rozkładanie w warstwy o grubości maks. kilkudziesięciu cm. -
Na stronie opisanych jest wiele różnych metod peklowania. Można się pogubić w tej różnorodności metod, a nie każdy miał szczęście odebrać właściwe wykształcenie w kierunku masarskim Zauważ, że czym starszy art, tym metoda peklowania bardziej tradycyjna i czas dłuższy. np: http://www.wedlinydomowe.pl/articles.php?id=94 albo http://www.wedlinydomowe.pl/articles.php?id=180 właśnie stąd się bierze 10 a nawet 14 dni. Też się pytam po co? Dopiero ostatni pojawił się temat krótszego peklowania. Amatorowi trudno jednak oddzielić eksperymenty od sprawdzonych metod i dlatego moim zdaniem trzeba wypracować metodę prostą, szybką i skuteczną z wykorzystaniem peklosoli, np. taka jak http://www.wedlinydomowe.pl/articles.php?id=343 albo to co ostatnio opisywał kolega Bagno.
-
W mojej lodówce są dwa prostopadłościenne pojemniki na warzywa, stojące na samym dnie. Do każdego mieści się 3kg szynki + zalewa. I to niestety max, co moja lodówka może pomieścić, bez szkody dla produktów "codziennych". Dlatego jestem zainteresowany wszystkimi pomysłami na skrócenie czasu peklowania z koszmarnie długich 2 tygodni do chociaż 3-4 dni. Kolega Bagno, jak można w innym wątku poczytać, z powodzeniem przeciera te szlaki
-
Moja teściowa robiła wspaniałe pasztety z dodatkiem mięsa króliczego. Dawno to było, ale ten wyjątkowy smak pamiętam do dziś
-
Zwiększenie stężenia solanki i skrócenie czasu peklowania (przy starannym nastrzyku) z pewnością wpłynie pozytywnie na trwałość wyrobów - mniej drobnoustrojów zdąży się namnożyć. Ale czy nie spowoduje to zmiany smaku? Może właśnie długie peklowanie daje wędlinom domowym to, co je odróżnia od przemysłowych? Procesy chemiczne zachodzące w czasie peklowania są przecież bardzo skomplikowane. Jest całe mnóstwo enzymów, białek, bakterii, ta cała pozytywna naturalna chemia, o której tak naprawdę niewiele wiemy. Nie bez powodu szynki parmeńskie i prawdziwe salami robi się miesiącami. Prosta przemiany związków azotowych to tylko czubek "góry lodowej". Zastanawiam się, czy nie byłoby wskazane, przeprowadzenie prób pod kątem wpływu sposobu peklowania na walory smakowe? Może znajdzie się wśród na ktoś o subtelnym smaku, taki wędliniarski kiper?
