Supermarket ma tę niewątpliwą zaletę, że każdy towar można wziąć do ręki, obejrzeć, poczytać skład, sprawdzić datę ważności, szczelność opakowania, i co tam jeszcze komu do głowy przyjdzie. A nawet powozić w wózku przez pół godziny, żeby przy samej kasie zdecydować, że tego nie potrzebujemy i odłożyć (niekoniecznie na miejsce). Nawet gdy jest to szynka czy ser zważony i pokrojony (choć to może niezbyt eleganckie). W małym sklepiku nie ma tego komfortu. Tam można kupować produkty, które znamy, tak na szybko, bez zastanawiania się. Na pewno dużym łukiem trzeba omijać wszelkiego rodzaju "gorące punkty". Te wszystkie pizze, zapiekanki, kurczaki, golonki, bigosy - służą tylko do wypchnięcia ze sklepu tego, czego nie da się już sprzedać na ladzie. Nadpsute warzywa, zieleniejące wędliny, wyschnięta sery - wysoka temperatura obróbki zapewnia konsumentom względne bezpieczeństwo, a supermarket ma mniejsze straty.