Bardzo znana , tylko trochę inaczej robiona Był to rosół po gotowaniu wszystkich mięs na wędliny podrobowe i ich następnym parzeniu . Parzone były również w tym rosole kiełbasy . Oczywiście babcia pilnowała dziadka żeby przy parzeniu żadna wędlina nie pękła . Po tym całym ceremoniale , czyli po parzeniu wszystkich wędlin ,babcia podchodziła do kotła i robiła kiszczonkę . Czyli przyprawiała ten rosół w miarę potrzeby pieprzem solą i majerankiem , rozprówała kilka kaszanek żeby to zagęścić . Nie zdejmowało się tłuszczu . Zupę podawało się z gotowanymi w mundurkach pyrami . Było co jeść przez kilka dni Oczywiście najbliższa rodzina dostała w kaneczce kiszczonki na obiadek wraz z wyrobami ( po kawałku )na próbę . Pozdrawiam