Cytat krytyka kulinarnego, Artura Michny: Jeszcze gorzej rzecz się ma rzekomymi anchois, zwanymi też z angielska anchovies, czyli małymi rybkami z Morza Śródziemnego. Anchois ze zdjęcia to bałtyckie szproty sprzedawane pod chytrą nazwą „Anchovis helskie”. Smakują one zupełnie inaczej niż oryginał, wszak to nie sardele a szproty, zwłaszcza że są aromatyzowane przyprawami korzennymi. Temat helskich sardeli-niesardeli poruszał w roku 2002 r. Robert Makłowicz w serii listów do Piotra Bikonta publikowanych wówczas na łamach „Wprost”. Panowie już wtedy słusznie zżymali się na producentów wykorzystujących nieeleganckie chwyty marketingowe. Minęło 9 lat i… niewiele się zmieniło. Produkty „typu” cały czas są na rynku, skutecznie udają oryginały i dobrze się sprzedają. Przechodząc wczoraj ulicą, zwróciłem uwagę na witrynę sklepu z produktami regionalnymi i ekologicznymi, w której umieszczono wątpliwej urody napis: „Polecamy sery typu oscypek”. Źle, że niewiele się zmieniło, ale gorzej, że nikomu to nie przeszkadza, nawet singlom z dużego miasta lubiącym zjeść „na bogato”.