Kruszynka

Pochwalą

A pamiętacie podział łyżew na : śniegówki lodówki hokejówki /obiekt zazdrości całej ulicy / no i rzadko spotykane panczeny. Szpanem było noszenie łyżew związanych rzemykiem i przewieszonych na szyi. Moim lodowiskiem był staw młyński przy ulicy Łokietka w Sopocie.Tuż koło szkoły nr.8 Wtedy były to dwa baraki,murowany i drewniany.Teraz to wypasiona tysiąclatka

Bo miło powspominać jak się było pięknym i młodym a teraz tylko pięknym ..... duchem oczywiście .A te "tranzystorki" targane na ramieniu zawsze robiły na mnie duuuuuże wrażenie

No pięknie jest

A co mają powiedzieć ci co dorastali w cudownych latach pięćdziesiątych ? Fajerka i kawał wygiętego drutu robiły za rower

Halusia STO latek ,zdrowia,zdrowia,zdrowia i jeszcze raz pieniędzy, oraz jak zawsze humoru

Dzięki

Dobrze pamiętasz ,a że w czasach UW na ćwiczeniach obowiązywał czas moskiewski to o 10 obiadek się wtrajało . Ale w powyższym przypadku to jest wczorajsza zupka przedłużona na dzień dzisiejszy .

Na dzisiejszy mrozik Kartoflanka

Hmmm,czy ja właśnie o tym pisałem ? Chyba kolega coś tu pomylił .A tak na marginesie to z zakazami grilowania w parkach /niektórych/spotkałem się i Niemczech i w Szwecji i w Norwegii.

W tym momencie nie byłbym taki krytyczny.Dwa latka temu byłem na przepięknym ryneczku w Cieszynie.Odbywała sie impreza poświęcona bodajże Czechowi i Lechowi /tym z legendy/Było pięknie tylko całość wrażenia psuł smród i swąd grillowanych mięs i kiełbas,smażonych ziemniaków itp..Na niewielkiej przestrzeni kilkanaście punktów grillowych a w okół rynku kilka bardzo sympatycznych restauracyjek ,kawiarni i barków,tylko że w ich ogródkach trudno było wysiedzieć bo swąd szczypał w oczy.Takie same mam odczucia przy próbach grillowania na plażach nad morzem i nad jeziorami.Powtarzam na plażach ,nie gdzieś tam nad jeziorkiem w samotności na łonie przyrody.To samo dotyczy parków i ogólnie przestrzeni publicznej. Jeżeli nowe przepisy będą zawierały jakieś unormowanie tych spraw to ja jestem za.Jeżeli wydany zostanie po prostu zakaz to będzie jak z wieloma przepisami w naszym kraju.Po prostu nie będą przestrzegane.

He,he,he a my krócej

Wszystkim Agnieszkom 100 latek życzymy

Wszystkiego najlepszego wszystkim Babciom .100 lat niech żyją,żyją nam.

Tak jak wcześniej pisałem z pogardzanego żarcia dla psów ogony stały się delikatesem.Jest popyt,jest cena Boy kiedyś powiedział że " by śledzie stały się delikatesem brakuje im tylko ceny ". Wizja poety się spełniła.Holenderskie Matyasy w Makro już nie 10 zł/paczka a 20 zł/paczka.No ,ale łakomstwo usprawiedliwia takie nieracjonalne zakupy .

Małgoś za PRL nieliczni protegowani /nie tylko dzieci UB-eków,milicjantów,żołnierzy i innych dyżurnych wrogów z którymi walczyła cała Polska / korzystali z miejsc rektorskich i zapewniam że duży ich odsetek odpadał po pierwszym czy drugim semestrze.Pozostali musieli zdawać trudne egzaminy wstępne .Piszę o czasach w miarę normalnie działającego państwa.W stanie wojennym i zaraz po, mocno nadużyto posiadaną władzę w tej dziedzinie. Studia w czasach PRL-u były elitarne ze względu na ilość miejsc na uczelniach.Wtedy też były studia stacjonarne i zaoczne /coś na ten temat wiem /. A czy zdajemy sobie sprawę,że w tej krainie szczęśliwości jak chcą niektórzy apologeci II RP, było tylko 48 tyś.miejsc na uczelniach.Wtedy każdy absolwent był zatrudniany natychmiast i miał od razu przyzwoitą pensję. Nieszczęściem naszego szkolnictwa wyższego było przekonanie że utworzenie całego szeregu prywatnych uczelni spowoduje skok cywilizacyjny.Niestety w wielu wypadkach skończyło się to skokiem na kasę i wyprodukowano całą masę politologów,marketingowców,specjalistów od bezpieczeństwa narodowego itp.Ta zaraza nie ominęła również szkolnictwa wojskowego.Mundurowych studentów w AMW jest nieznaczny procent.Za to ilość studentów cywilnych zgłębiających tajniki hydrografii czy bezpieczeństwa morskich granic - setki.Nie muszę dodawać jakie jest zapotrzebowanie rynku pracy na te niszowe specjalności.Podobnie jest w AM /teraz same akademie /Kiedyś była to PSM na poziomie szkoły pomaturalnej i wypuszczała absolwentów zdolnych od zaraz do objęcia stanowisk oficerskich na statkach handlowych.Teraz absolwenci otrzymują tytuł magistra i pracę zawodową zaczynają od prostego majtka,bo muszą staż zaliczyć.Oprócz oczywiście studentów którzy są związani z morzem uczelnia kształci całą masę studentów z których będą specjaliści od turystyki ,eksploatacji portów,geografii i czegoś tam jeszcze.Na czym polega interes-a no na tym że państwo utrzymuje uczelnię i kadrę naukową a "cywilne" studia dostarczają satysfakcji finansowej tejże kadrze.O powiązaniach biznesowo-majątkowych kadry naukowej tych Akademii /są przecież dwie-Gdynia i Szczecin/ z prywatnymi szkołami morskimi i z systemem egzaminacyjnym Urzędów Morskich jest legendą . Nadchodzące lata będą zapewne grobem dla wielu pseudo-uczelni bo powoli rośnie świadomość,że posiadanie "śmieciowego" dyplomu nie zapewnia żadnej pracy.Znam z autopsji przypadek niezwykle inteligentnego młodego człowieka,który w czasie studiów na prywatnej uczelni chłonął wiedzę nie tylko tą wymaganą przez profesorów.Doszedł do tego,że jego wiedza była o wiele wyższa od tej posiadanej przez egzaminatora.Jego praca magisterska została zgłoszona na konkurs i zajęła tam bardzo wysokie miejsce.Otrzymał nagrodę od Ministra Szkolnictwa Wyższego.A finał -starając się o pracę i pokazując dyplom tej uczelni już na wstępie słyszy "Panu dziękujemy". Na końcu taka refleksja odnośnie stacjonarnych i tych zaocznych.Posłużę się anegdotką chętnie opowiadaną przez studentów stacjonarnych. Pytanie. Jaka jest różnica pomiędzy kanarkiem a wróblem? Odpowiedż. Żadna-oboje ukończyli Akademię Muzyczną,tylko że wróbel zaoczną. I odpowiedż z życia.Pewien mój znajomy kończył Technikum Budowy Okrętów i został zatrudniony w Centrum Techniki Morskiej.Zaocznie skończył na Politechnice Gdańskiej Wydział Budowy Okrętów i z biegiem lat jako "wróbelek" awansował na Głównego Konstruktora kierując całkiem sporym zespołem "kanarków". Po prostu-był zdolniejszy

Niech cierpliwie i bez znacznych ubytków czekają Reflektuję-grecką sałatkę zrobimy

A u mnie skrzydełka i udka po "chńsku" na stole były.

Te akurat w Kauflandzie,ale bywają i w Auchanie.

Elu u nas to Makro

Aniu największe wyrazy uznania za samodzielne napełnianie osłonek poziomą nadziewarką.Wiem coś o tym jakie to wyzwanie,zwłaszcza jak przyssawka co chwilę puszcza Ja rozwiązałem problem zatrudniając Jolę do kręcenia.Zawsze mam kogo ...... A wyroby naprawdę ładnie się prezentują

I bez plamki Będzie co kąpać przy następnej wywrotce W menu "scena" ma opcję "gastronomia" Typowa małpa dla idioty A odnośnie dania, to pierwszy raz robiłem bataty.choć wiele razy się do tego przymierzałem.Bardzo mnie i Joli te bataty smakowały,Do ryby wręcz poezja.Myślę że i do dziczyzny byłyby dobre.Jak następnym razem wezmę się za perliczkę lub bażanta to z batatami je podam.

Nie chcę zanudzać trocią,ale testuję aparat nowozakupiony.a dzisiaj na obiadek akurat ostatnie dwa filety troci wyjęte z zamrażarki. Żeby nie było nudno to zmieniłem panierkę na płatki owsiane a zamiast ziemniaków bataty/słodkie ziemniaki/ pieczone na foli w piekarniku. Do rybki zrobiłem dresing z szalotki,czerwonej cebuli,pomidorków,kaparków. Duszone na oliwce,potem dodane białe wino,łyżka przecieru pomidorowego,mała papryczka marynowana,sól,pieprz,tymianek nieco curry. Do tego jak zwykle coś dla królików. Aparacik w zasadzie spełnia swoją rolę

Nie ma 'prawdziwej "nazwy,wszystko zależy od regionu.Na Kaszubach to jest zylc.