Aparat dalej ten z plamką /jakoś nie mogę znależć nowego,odpowiedniego dla mnie ,a zwałaszcza dla LP/więc zdjęcia nie najlepsze. Dzisiaj na świąteczny obiadek dla dwojga perliczka z Lidla. Najpierw o ptaszku.Tuszka była świeża,nie mrożona,pięknie uformowana na tacce.W środku absolutnie czyściutka,pięknie związana,skórka bez pypci i pozostałości piór.Za tuszkę zapłaciłem niecałe 20 zł. W oczekiwaniu na obróbkę została oczywiście zamrożona.Rozmrażała się powolutku w firmowym opakowaniu.Nie było żadnych wycieków. Tuszka została na noc nasolona i posypana pieprzem / tak na wypadek gdyby Henio znowu miał jakieś seksowne domysły / wewnątrz i zewnątrz. Dzisiaj została obłożona plastrami wędzonego boczku.Pod skórkę na piersi wsunąłem plasterki zmrożonego wiejskiego masełka.Do wewnątrz tuszki włożyłem improwizowane nadzienie złożone z pokrojonego w kostkę litewskiego chleba ,posiekanej szalotki i resztek solonego boczku także pokrojonego w kostkę.Tuszki nie zaszywałem tylko tylny otwór został "zaślepiony" plastrami boczku wędzonego. Ptaszek piekł się 45 min. przez 15 min. w temp.200 st.,potem w 180 st. Po rozcięciu sznurków i usunięciu boczku wyglądał tak : Połóweczki wraz z widocznym nadzieniem: I na talerzu : Na bazie płynu z pod pieczeni zrobiłem sos z dodatkiem grzybów suszoych,śliwek i pomidorka też suszonych i wiśni z nalewek.Jako dodatek ziemniaczki "szturane" /tak się u mnie w domu mówiło na piure /i surówka z cykorii,pomidorków coctailowych , szalotki ,papryki ,oliwek oraz ziół świeżych i suszonych.Oczywiście z dodatkiem octu winnego i oliwki z oliwek. Jeszcze mała dygresja odnośnie zakupów litewskich smakołyków na jarmarku bożenarodzeniowym.Chleb był ok ale coś co sprzedali mi jako bardzo pikantny kindziuk po przekrojeniu okazało się całkiem miernym salami zrobionym na smak i podobieństwo tego co Niemcy zwą salami. Słoninę taką jaką my robimy sprzedawali po 45zł/kg.Mówili z pięknym wileńskim zaśpiewem , ale produkty to już jednak takie bardziej unijne.