U mnie były faworki / Babcia pochodziła z Kociewia to czasami nazywała je grochowinami /,ale z "różami " też się spotykałem,np podczas podwórkowej wymiany dobroci domowych.Tak na marginesie to to podwórko było niezłą szkołą kulinarną,koleżanki i koledzy wywodzili się z Lwowa,Wilna,Warszawy,Kaszub,Lubelszczyzny i jeszcze innych zakątków Polski przedwojennej i powojennej.Na przykład zamieniałem moją sznytkę obłożoną zimną jajecznicą na pieczonego pieroga.Dzisiaj wiem że to był kibin.A jak się te kuchnie wymieszały to niech świadczy to że w książece "Tak smakuje Pomorze " kibiny prezentuje koło gospodyń z Chmielna,a więc samego serca Kaszub . Nie tylko,na Kaszubach nadal się ją kultywuje.