Skocz do zawartości

fatum

Użytkownicy
  • Postów

    222
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez fatum

  1. Nie tylko w GB rynek dodatków jest rozwinięty, bo w Polsce każdą substancję dającą się pogryźć i przełknąć można zamienić w dowolnie wybrany wyrób mięsny. Nawet papier toaletowy. http://www.biotech.com.pl/oferta.htm My się wysilamy, dobieramy gatunki mięsa, peklujemy, wędzimy, gdy możemy wziąć mieszankę przetartych gotowanych kartofli z mieloną bułką dodać odpowiednich przypraw, wymieszać i cieszyć się nawet smakiem szynki wyborowej.
  2. Powołam się na autorytety, że sól jest wieczna, ale nitraty nie do końca. http://www.wedlinydomowe.pl/forum/viewtopic.php?t=3581&sid=d63ea0e1fcf8acc78139ec9a61073509 http://www.wyrobydomowe.nazwa.pl/praganda.html Peklosoli nie kupujemy na zapas i w kolejce też po nią nie stoimy, to chyba lepiej kupić potrzebną ilość świeżej niż się zastanawiać nad jej skutecznością.
  3. Można kupić w obudowie z zasilaczem za ponad 300 zł. Dla mnie elektronika nie stanowi problemu i wybrałem tańszą wersję. Zobacz inne sterowniki, ale uważam, że ten jest najbardziej wszechstronny. Gdybyś podłączał grzałki dużej mocy, to użyj stycznika, lub przekaźnika większej mocy. W urządzeniu są 5 A, ale nie warto wykorzystywać szczytowych mocy. Teoretycznie przekaźnik powinien wytrzymać nieco ponad 1 ts. Watów mocy.
  4. Wygląda dokładnie tak, jak na foto. http://images42.fotosik.pl/370/6f983e7e5a3a5bbcmed.jpg http://images37.fotosik.pl/1546/876026296969633emed.jpg Wsadzone do pudełka, z tyłu gniazdo zasilania, obok zasilacz. Mała błyszcząca tulejka, to sensor temperatury. Większa plastikowa kostka zawiera sensor wilgotności. Obok zasilacz. W tyle pudełka jest gniazdo zasilania. Jeszcze nie wyprowadziłem przewodów od przekaźników wykonawczych. Wcześniej zapomniałem dodać, że jest akustyczny alarm zbyt niskiej/wysokiej temperatury/wilgotności. Ustawianie. Włącz, naciśnij menu i przyciskiem + lub – podwyższasz ustawiane parametry, bądź obniżasz. Przechodzisz naciskając menu do końca gdzie jest opcja zapisz. Drugim przyciskiem od lewej wyłączasz ręcznie alarm. Wszystko jasno jest rozpisane w instrukcji. Może jako pdf zassać z podanej wcześniej strony. Cała filozofia. Nie rozumiem, czemu wybierać za podobną cenę gorsze i niepewne urządzenie od lepszego. Nie musisz mieś tak "ostrej" histerezy i sam ustawiasz kiedy ma się grzanie włączyć i kiedy wyłączyć. Urządzenie może służyć do wielu zadań jako mobilny sterownik od akwarystyki, po inkubację jaj. Ważne jest profesjonalne opracowanie elektroniki na bazie układów cyfrowych, a nie przestarzałych analogowych. Sterownik może też za Ciebie wykonywać mieszanie w zadanych odstępach czasu. ********************************* Sposób umieszczenia w obudowie. Skanujesz i drukujesz w skali 1:1 załączoną maskownicę (okienko z opisanymi przyciskami) przyklejasz do cienkiej dwustronnie klejącej taśmy. Przycinasz z niewielkim marginesem. Wcześniej zaznaczasz ostrzem długopisu otwory na śrubki. Naklejasz na pudełko. Obrysowujesz materiał do wycięcia. (dwa prostokątne okna - wyświetlacz, przyciski). Wiercisz otwory. Ja użyłem dremela z wiertłem kobaltowym 2,5 mm i prędkością obrotów 11 tys. Wszystko robione ręcznie, więc otwory były rozbite do 3 mm. Przykładając jako prowadnicę blaszkę obciążającą listy wysyłane przez INPOST wpierw zarysowałem granice, później w narożnikach wywierciłem otwory, aż do wyfrezowania zbędnego materiału wzdłuż blaszki dla zachowania równej krawędzi. Nie ma się czego zbytnio obawiać o nierówności, bo zostaną schowane pod maskownicą. Aby lepiej się trzymała pudełka (choć jest samoprzylepna) kleimy maskownicę butaprenem.
  5. http://w552.wrzuta.pl/audio/arhLXms5tPR/va_-_der_deutsche_hitmix_2012_die_party
  6. Zadajmy sobie pytanie gdzie mamy do czynienia z kulturami wywołującymi kwaśnienie. - W niepasteryzowanym mleku i w zakwasie chlebowym. Skoro w niektórych krajach dbałość o mikrobiologiczną czystość przekracza granice absurdu musimy się jakoś ratować. Nie zawsze można przewieźć zsiadłe mleko, ale możemy dostać w liście nieco ususzonego zakwasu chlebowego, który ożywiony i nakarmiony żytnią razową mąką może nam służyć zarówno do wypieku chleba, ale i do zaszczepienia mleka. Zsiadłe dobre mleko też można rozmazać na czystej folii i wysuszyć, a proszek przesłać. Podczas suszenia bakterie przejdą w stan anabiozy. Bardzo ważne jest późniejsze postępowanie podobne do wychowu matki drożdżowej do wina. Nie pakujemy kultury bakterii od razu do mleka, tylko pielęgnujemy rozpuszczając w małej ilości docelowego płynu (najlepiej rozcieńczonego wodą) i kiedy stwierdzimy, że mikroorganizmy rozmnożyły się i zaczęły działać zaszczepiamy nimi nasze mleko. Producenci mlecznych napojów nie informują nas w jaki sposób nasze jogurty, czy kefiry zostały „ukulturnione” bakteryjnymi kulturami. Otóż przed zamknięciem aluminiowym wieczkiem do pasteryzowanej masy jest dodawana ściśle określona ilość (zwykle ok. 10 miliardów) bakterii. Panujące wewnątrz warunki nie są zbyt korzystne dla ich rozwoju i jogurty czy inne produkty nie wybuchają wskutek ich burzliwego rozwoju. Bakterie są jak ludzie i też nie lubią szoku termicznego. Dla jego uniknięcia starajmy się utrzymać zbliżone temperatury kultur startowych i mleka. Jak im zimno, to też siedzą grzecznie czekając na wiosnę. Kiedyś widziałem "partyzanckie" zastosowanie podgrzewacza do mleka dla niemowląt. Właśnie w nim "siedział" owinięty w wełnianą skarpetę (dla obniżenia temperatury) słoiczek z kulturami startowymi, które w dogodnych warunkach lepiej się rozwijały. Dla prawidłowego rozwoju określonych kultur bakterii niezbędna jest optymalna dla nich temperatura, bo inaczej wyhodować możemy całkiem coś innego. Niekoniecznie pożądanego. Dla uzyskania żywych kultur bakterii kwasu mlekowego do zaszczepienia mleka na zsiadłe można użyć każdej dowolnej kultury startowej używanej w różnych gałęziach przemysłu. Chodzi tylko o to, aby ożywione zaczęły wytwarzać kwas, który słodkie mleko zamieni w zsiadłe. Kiedy potrzebujemy śmietanę ukwaszoną możemy zadziałać odwrotnie zakwaszając słodką śmietanę kwaśnym mlekiem.
  7. Byłoby super, gdybyś do betonu dodał substancji hydrofobowej utrudniającej zasysanie wody. Użyłem tej substancji i mino deszczów beton jest suchy. Suchy beton oznacza mniej pary wodnej w komorze. Kiedyś tak jak Ty z odrazą patrzyłem na wędzarnię-sraczyk. Po pierwszym wędzeniu jestem zachwycony. Duże palenisko + duża komora = dobre wyroby. To Andyandy był inspiratorem właściwego wyboru.
  8. Bardzo dobrą publikację na temat sprzedaży bezpośredniej napisał lek. wet. A. Arszułowicz. Dotyczy ona tematyki pszczelarskiej, ale większość przepisów (bardzo dobrze i komunikatywnie opisane) jest wszędzie identyczna. http://www.witrynawiejska.org.pl/strona.php?p=1891&c=7186 W dodatku autor jest pracownikiem SANEPiD-u, co ma ogromne znaczenie, bo wiele uwarunkowań dotyczy spraw sanitarnych,a nie są one gdzie indziej dostatecznie wyjaśnione. Polecałbym tą publikację.
  9. Podczas pasteryzacji zabijane są pożyteczne bakterie kwasu mlekowego. Skoro tak, to do jałowego mleka trzeba bakterie dodać. Czyste i liofilizowane bakterie kupisz w aptece jako środki ochronne przy terapii antybiotykowej. Nazwy handlowe są różne, ale wyłuszczywszy aptekarzowi o co chodzi, to wręczy kapsułki z bakteriami kwasu mlekowego. Jeżeli zaszczepisz mleko i się zsiądzie, to po wypiciu nie myjesz naczynia, tylko wlewasz kolejne jałowe mleko. Ważne, aby było pełnotłuste (co najmniej 3,2%. Oczywiście pilnuj, aby zaszczepiane mleko miało 30 - 35 st. C. Wsyp zawartość kapsułki do mleka, dobrze wymieszaj, przykryj np. talerzykiem i w ciągu 1 - 2 dni powinno być zsiadłe. Inny wariant, to przemyt z Polski zsiadłego mleka od chłopa, aby mieć kultury bakterii do zaszczepienia. Takie są najprostsze metody.
  10. Miro, to nie do Ciebie. Ja tylko wskazałem problem i jego powody. Korzystajmy z pomocy fachowców i ich doświadczenia bez czepiania się pisowni. Zwłaszcza wtedy, kiedy błędy nie wynikają z lenistwa, czy innych błahych powodów. Najważniejsze jest koleżeństwo i życzliwe podejście do ludzi. Przecież nie odrzucimy przyjaciela za ortografię, czy gramatykę.
  11. ****************************************** Masz rację w sprawie pisowni, ale błagam o wyrozumiałość dla ludzi ze Śląska. Oni, a raczej ich rodzice dopiero w 1945 r. uczyli się języka polskiego. Do dziś Ślązacy w domu mówią śląską "godką". Trudno wymagać od dorosłych ludzi poprawnej pisowni, kiedy inaczej mówi się w domu, a inaczej trzeba pisać. Wszelkie dyskryminacje za niepoprawna pisownię przypominają zapytanie postawione garbatemu: "co takiego wynosisz na plecach pod ubraniem?". Popieram wymaganie poprawnej pisowni od młodych ludzi, którzy są Polakami i piszą po polsku. Pomóżmy tym, których przyjęliśmy do polski po wojnie. Nie dyskryminujmy ich za pochodzenie, czy narodowość. Nie stawiajmy na marginesie polskiego społeczeństwa. Potrzeba więcej wyrozumiałości i wsparcia zamiast dyskryminacji.
  12. Może zainstaluj darmowy Foxit Reader i nim otwieraj pdf-y. Jest mniejszy i sprawuje się całkiem dobrze. Najpewniej masz coś nie tak w ustawieniach drukarki. Zobacz co masz w ustawieniach drukarki, kiedy dasz polecenie drukuj. Na górze otwartego okna pojawi się nazwa drukarki, a dalej w praw przycisk "properties". Kliknij na niego, a później na "zaawansowane". Tam możesz zmienić czcionki urządzenia na graficzne. W ostateczności odinstaluj drukarkę z systemu, upewnij się, że nie zostały po niej żadne śmieci w rejestrze (regedit.exe B. Ostrożnie, by nie namieszać!), zamknij komputer, uruchom ponownie i zainstaluj drukarkę od nowa z fabrycznej płyty. Często "Winzgroza" podstawia niezbyt udane sterowniki, które lubią się wykładać.
  13. fatum

    Legalny bimber

    Według mojej wiedzy, prosty destylator do wody wymaga przeróbek, bo woda będąca czynnikiem chłodzącym na zasadzie naczyń połączonych przedostaje się do kociołka warzelniczego i tam zostaje odparowana. Również użyte grzałki "jadą" na full mocy i nie da się bez kolejnej manipulacji w układ grzewczy obniżyć temperatury. Mam podobną profesjonalną destylarkę do wody (6 dużych grzałek po bokach kociołka i zasilanie 380V). Do destylowania wody jest dobra, ale bimbru bym się nią destylować nie podjął. Może ta, którą pokazałeś ma odmienną konstrukcję, choć nie sądzę, bo takie urządzenia z samego założenia swojej konstrukcji mają uniemożliwiać produkcję procentów. Nie jestem fachmanem, ale uważam, że panowanie nad temperaturą stanowi połowę sukcesu.
  14. fatum

    Legalny bimber

    Kiedy przeczytałem wykaz zagadnień wymaganych od inteligentnego bimbrownika, dochodzę do wniosku, że produkcja wędlin jest łatwiejsza. Najlepszym rozwiązaniem byłby zespoły, w których połowa robi zagrychę, a pozostali procenty. Dziękuję za informację i wolną chwilą przekopię się przez zawartą tam wiedzę. Nieco przeraża mnie cena aparatury z najwyższej półki. W nawiązaniu do tematu skonstatowałem, że rodacy muszą mieć więcej niż końskie zdrowie, skoro naród nie wyginął, kiedy oni "walili" "karbidówę". Chyba dobrze rozumuję, że używając karbidu pozbywali się wody ze słabego roztworu alkoholu.
  15. fatum

    Legalny bimber

    Teraz nic, tylko zbierać kasę na porządne ustrojstwo, boi zagrychę już sami produkujemy. Nawet całkiem dobrą. Sprzętu jest całe mnóstwo, tylko początkujący nie mają wiedzy co wybrać i dlaczego. Może zasłużeni producenci wyjaśnią (jak chłop krowie na rowie) co, jak i dlaczego. Jaki surowiec, jakie drożdże, temperatura, czas i sprzęt. Niemal każdy z nas słyszał o (niepoprawnej) recepturze 1410. Później destylacja. Można prostacko, ale można też finezyjnie. Szkoda, że tylko nieliczni mają pełną wiedzę. Pytam, czemu my kandydaci na alkoholików nie możemy tej wiedzy poznać?
  16. Chyba się zapiszę do Ciebie na praktyki. Czy przyjmujesz uczniów?
  17. To chyba jakaś sybiracka odmiana, bo taka kosmata. Moja była czysto nordycka. Biała i z jasnym rzadkim futrem. Chyba Bartnik miała ją od jakiegoś Hadzija, bo ma wschodni typ urody. Nie mniej gratuluję, bo sam poznałem co to znaczy oprawić "świntucha". Inaczej też idzie cięcie. U mnie było klasyczne poderżnięcie gardła, a u Bartnika wygląda na pchnięcie nożem. Jak się powinno postąpić prawidłowo po zapoznaniu świni z obuchem siekiery?
  18. Chyba, że śruby dokręcali anemicy. U mnie w alusach śruby są raz dokręcone i o nich zapominam. Lepiej pojedź do ASO tam gdzie robią badania okresowe i niech sprawdzą na "szarpaku". Napisz o jakie auto chodzi, bo najprawdopodobniej możesz mieć wybity dolny sworzeń zawieszenia. Gdybyś miał luźne śruby, to pewnie byś z nami korespondował ze szpitala, jeżeli jeździsz szybko, a z zaświatów jak b. szybko. Kiedyś miałem w tyle niedokręcone śruby i przejechałem tylko ok. 300 m. i biegłem po koło w pole. Jeżeli stuka i trzeszczy podczas skręcania, to zdechł przegub. Jeżeli koło bije "jak pijany mąż żonę" to przegub drążka kierowniczego. W ostateczności możesz mieć "jajo" lub inną wadę opony. Nikt zaocznie nie wystawi diagnozy. Niezależnie od przyczyny, jeżeli w przednim kolej, to jedź bardziej niż wolno i tylko do warsztatu.
  19. oj tak oj tak...... moje dwa najciekawsze doświadczenia z "fachowcami" to wbijanie klocków hamulcowych młotkiem i wymiana przewodów paliwowych (pracują pod ciśnieniem i "leżą" praktycznie na kadłubie silnika)na najzwyklejsze igielitowe - kurcze do tej pory żałuję szybkiej reakcji na te przypadki bo miałbym już problemy z głowy :rolleyes: Abratku, blisko Ciebie jest w Nowej Wsi pod Pruszkowem uczciwy i b. dobry mechanik od aut. Na forum Audi ma ksywę Bogumił. W moim aucie tylko tam wymieniam rozrząd, bo do innych nie mam zaufania. Ceny normalne, ale jakość gwarantowana. Jak byłem tam pierwszy raz, to byłem zdumiony czystością i dywanikami przy kanale. Do tego pozytywne opinie innych samochodziarzy.
  20. Pomysł z lodówkami w roli wędzarni nasunął mi całkiem inne rozwiązanie. Ciepła pora roku utrudnia peklowanie i inne prace. klasyczne lodówki sprawdzają się, ale nie do końca. Zamrażarki tym bardziej nie. Pomyślałem o nabyciu kilku 2 - 4 sprawnych agregatów od lodówek wraz z całym osprzętem. Teraz musimy wykonać z kwasówki dużą skrzynie z rurką odpływową i zaworem (przydatne przy rozmrażaniu i myciu). Do tego pokrywa, która nie musi być na zawiasach. Najlepiej na 4 narożnikach mocujemy do metalowej skrzyni delikatnie (by nie pozałamywać kanałów) rozłożone parowniki (zamrażalnik). Ideałem byłyby parowniki płaskie. Następnie mocujemy jak najbliżej naszej metalowej skrzyni, okładamy styropianem, a miejscami pianką poliuretanową i obudowujemy np. płytą OSB. Tym sposobem uzyskujemy wielką chłodziarkę, w której można zmieścić kilka pojemników z peklującym się mięsem i mamy przy okazji wielką chłodziarkę do innych celów. Jako termostaty można wykorzystać już istniejące, bądź jeden wspólny elektroniczny. Na pewno koszt będzie niższy niż profesjonalna chłodziarka i uzyskamy wymagane wymiary. Jedyna trudność, to zdobycie sprawnych agregatów.
  21. fatum

    PanBoczek smakuje!

    Święte słowa, jednak nie w pełni prawdziwe, bo z antropologicznego punktu widzenia w kulturze europejskiej nie jest przyjęte zajadanie się robalami, czy pasożytami. Przecież nie zatrujesz tasiemca, nie wydalisz, nie wypłuczesz, by później podać go z sosem w roli łazanek. Żydzi mają swoje zasady koszerności, ale inne ludy również, choć nie są one wynikiem religijnych obwarowań. Dlatego stosujemy zasady higieny, unikamy w kuchni much i innego robactwa, nie używamy wymytego nocnika jako garnka do kompotu i wielu innych działań uznawanych za "nieczyste". Przecież wraz ze wzrostem kultury społeczeństwa odeszły od ogryzania gnatów czy jedzenia rękoma ze wspólnej misy na rzecz sztućców i przyozdabiania potraw. W naszej kulturze są liczne obwarowania jakie zwierzęta uznajemy za jadalne i nawet jadalne nie są jadalne, kiedy nie zostaną ubite dla celów kulinarnych, ale padną. Przecież nie jemy, psów, kotów, czy szczurów, choć w innych kulturach te zwierzęta są jadalne. Zatem nieporozumieniem jest porównywanie jadalnych zwierząt po uboju do niejadalnych zwłok. Tym samym jadalne zwierzęta z mięsem porażonym pasożytami niejako z automatu stają się nieczyste i niejadalne.
  22. fatum

    PanBoczek smakuje!

    :lol: W ciekłym azocie zginą po minucie... :grin: Co ze zwłokami robali? Czy też zginą?
  23. fatum

    PanBoczek smakuje!

    Nie wiem czy giną i w jakich temperaturach, bo ryb nie jadam. Nie oznacza to wcale, że inni jeść nie muszą. Nie jadam nie tylko ze względu na robale, lecz mam odrazę na sam rybi zapach. Mój organizm nie toleruje ryb. Mawiają, że człowiek nie świnia i wszystko zje. O smakach i gustach się nie dyskutuje. W końcu nie bez powodu mamy powiedzenie "jedzcie dorsze, bo g.... gorsze". Przekazałem jedynie mało znaną informację z dziedziny chorób ryb.
  24. fatum

    PanBoczek smakuje!

    http://images37.fotosik.pl/1507/8e8c0dd34593522dmed.jpg Ze wszystkich zwierząt tylko ryby mają najwięcej pasożytów wewnętrznych i zewnętrznych. Nawet te hodowane w akwariach mają masę pasożytów. Na dodatek całe życie moczą się w wodzie, z której niczym gąbka wchłaniają toksyny, metale ciężkie i wszystko to, co jest rozpuszczone w wodzie. Później człowiek wmawia sobie, że ryby są „zdrowe” i trzeba je zjadać. Blisko 100% ryb jest zarażona pasożytami wewnętrznymi. Środowisko wodne przoduje w tego rodzaju chorobach o czym zapominamy przy stole, choć każdy z nas oglądał niejeden film z akcją w tropikach, gdzie nowicjuszom będącym w wodzie po pas zabrania się siusiania do wody, bo po chwili będą mieli bardzo bogate "życie wewnętrzne". Na podstawie podręcznika akademickiego prof. Dr hab. Marii Prost. Czy akademicki autorytet fachowca wystarczy? Dlatego ryby są mocno solone, bądź głęboko mrożone, aby zabić pasożyty. Cały problem w tym, że one w mięsie ryb nadal są. Czy jedlibyśmy mięso na którym wcześniej żerowały duże ilości larw much, ale do sprzedaży wystawiono mięso mrożone, bądź solone z tymi samymi (już martwymi) larwami? Między rybimi pasożytami a larwami much istnieje drobna różnica w wielkości i miejscu pobytu. Choć nie do końca, bo rybie pasożyty też bywają pokaźne. Na pewno w rybach jest ich więcej. Smacznego.
  25. Jumbo, uważaj z kąpielą, albo idź na polowanie i zrób z krokodyla wędliny, a ze skóry torebki, buty, czy inną galanterię. Krokodyl w Zalewie Rybnickim! Zamkną akwen? Wędkarze wypoczywający nad Zalewem Rybnickim złapali półtorametrowego krokodyla. Zwierzę zraniło jednak jednego z nich i uciekło. To nie pierwszy egzotyczny okaz znaleziony w akwenie na Górnym Śląsku. Wcześniej złowiono tu między innymi piranię - informuje telewizja TVS. Jeśli informacje wędkarzy ostatecznie się potwierdzą, wówczas 500-hektarowy teren będzie trzeba zamknąć i dokładnie przeszukać. Jak dotychczas, w rybnickim zbiorniku natrafiono na żółwie, skalary, dwumetrowe sumy, tołpygi, a nawet piranie, które nie były jednak groźne dla człowieka - podaje stacja TVS. http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/krokodyl-w-zalewie-rybnickim-zamkna-akwen,1,5121173,region-wiadomosc.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.