Zdaję sobie sprawę z powagi zagrożenia przy braku antywirusa i nikomu nie zamierzam tej opcji polecać. Nurtuje mnie pytanie, czy antywirus to tak naprawdę zabezpieczenie naszego komputera czy jedynie placebo. Jak pisałem u syna nie ma żadnego antywira, syn grzebie po różnych stronach, ściąga co popadnie. Nie mam tam żadnych ważnych danych i banków nie odwiedzam a komp śmiga. Co więcej. U siebie na laptopie mam ESET Endpoint Antyvirus i po użyciu dość dobrego programu Combofix na obu kompach mam praktycznie taką samą ilość znalezionego syfu. Na logikę w moim laptopie powinno być zero, lub zdecydowanie mniej dziadostwa. Tak więc co właściwie robi ESET ? A może nic nie robi, tylko udaje że robi ? Kolejna sprawa. Wielu z nas do internetu używa tabletów czy komórek. Przecież zagrożenie jest identyczne, a antywirusa ktoś z Was w komórce czy laptopie ma ?