Takich praktyk raczej się nie stosuje , przy uboju trzody.
Może ze 30 lat temu tak było :rolleyes: (słyszałem nie raz ,że rzeźnik walną siekierą wbił bagnet najdłuższy jaki posiadał min 30 cm , a świnia po wbiciu tego pręta hop na cztery i w nogi)
Najczęściej zwierze łapano na posesji zlecającego ubój , ale zdarzały się przypadki ,że trzeba było jechać koniem z wozem, czy traktorem po padnięte zwierzę kilkaset metrów z wbitym , lub zgubionym bagnetem.
Dodatkowym minusem takich praktyk z dawnych lat (głównie samouki tak wojowali tymi bagnetami, że świniak był gorzej poszatkowany w jamie brzusznej niż po kuli)
Aaa. słyszałem też o przypadku ,że świniak się nie znalazł po ucieczce przy czynnościach uboju - znaleźli po długim czasie w stercie ze słomy , doszli po zapachu :grin:
Pozdrawiam