Wczoraj robiłem ostatnie wędzenie w tym roku, może jeszcze jakieś kiełbaski skręcę.
Niestety było ciężko, palić się nie chciało, żadnego cugu czy przeciągu w palenisku nie było, tylko na początku jak beczkę rozgrzewałem było oki, później zaczęły się schody. Nie będę w całości opisywał co i jak było, ale całe wędzenie szło ku wędzeniu "po staremu" znaczy się kolor. Ale jakież było moje zdziwienie, jak podczas parzenia próbowałem wodę i nie była kwaśna, a jeszcze większe zdziwienie było jak wędlinkę spróbowałem, nic a nic żadnego kwasu, smak taki jaki ma mieć wędzonka. Oprócz tego ile się wczoraj na klękałem do paleniska i tego jak cukier mi podskoczył przy dziwnym wędzeniu jestem zadowolony, wędliny uratowane i na stół można podawać :thumbsup:
Boczki parzone wg Dziadka na czas, golonki nie parzone idą do bigosu "trzydniówki" szynki parzone na temp. w środku :smile:
W szynce dziura po termometrze.