U mnie w domu nie używano żadnej piły łańcuchowej,ale jak chcesz to wlej jadalnego do zbiorniczka, i rżnij, będzie lekko zajeżdżało frytkami ... :P
Ale do sprawy - po tym jak wieprzek został "rozebrany", zajmowało to troszkę czasu, to o, co szło do świeżynki, szło do gara, a reszta na piętro do pokoju, gdzie zawsze było chłodno, tam czekało albo na dalszą obróbkę na kiełbasy, albo do peklowania na szynki, a reszta była mrożona.... nie wiem na ile to źle, na ile dobrze, ale tak to kiedyś było ... i czy przyczyniło się to do skrócenie żywota mego??? Hmmm... nie wiem i zapewne się nie dowiem .... Co do przepoławiania tuszy, to zawsze to była siekierka i młotek, problem jedynie był przy ogonku, czy go na pół, czy na którąś mańkę zjechać Dodam, że kołkiem nie stanęło nikomu, nigdy nic ze wspominanych przez Ciebie odprysków ....