Gruźlik nie ma akcji. 😉
Trzy godziny nie, może dwie bo beza się piecze koło godziny.
Ja to robię tak.
Ciasto na spód w wolnej chwili raz, raz zagniatam. Nie można gnieść długo bo to kruche. Takie świeże ciasto wałkuje na spodzie od formy, wyłożonej papierem i taki komplet do lodówki na pół godziny.
Jak przyjdzie czas pieczenia, piekarnik na 190. Spód nakłuwam widelcem i do piekarnika na 20 minut.
Jak piecze się spód to montuję za pomocą tłuszczu papier do boków formy i wtedy robię bezę z płatkami.
Kruchy spód po upieczeniu ląduje na kratce. Piekarnik przewietrzam i zmieniam temperaturę na 140. Spód formy mam wolny to wykładam papierem, montuję boki z papierem wykładam bezę, posypuję płatkami i myk do piekarnika.
Beza się upiecze to z papierem ląduje na kratce do wystygnięcia, a do spiętej formy ląduje kruchy spód.
Do rozpuszczonej galaretki wrzucam zamrożone maliny. To jest moment i galaretka krzepnie, no to ląduje na kruchym spodzie. Ubijam śmietanę, potem dodaję cukier puder i mascarpone. Krem gotowy ląduje na galaretce. Beza ostygła to ją kładę na krem lekko dociskając i smyk do lodówki.
I teraz najgorsze, trzeba poczekać ....chwilę 😚