Skocz do zawartości

MlKl

Użytkownicy
  • Postów

    1 067
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez MlKl

  1. Są brzydkie, bo skóra się rwała. I nierówno wybarwione, bo je w dym włożyłem mokre. Idę mroczną doliną, złego się nie lękam, bo ze mnie najgorszy sukinsyn w całej dolinie
  2. Toć napisałem, że zaspałem, i przeparzyłem te kuraki. Nie mam problemu z przyznaniem się do błędu, ani z pokazaniem efektów. Dodatkowo wprost z warnika wykładałem je na kratki w odpalonej wędzarni. Bez ociekania, osuszania.
  3. Tak. Nie wyszło za pięknie, ale smak i zapach OK.
  4. Przyznam bez bicia, przysnęło mi się i przeparzyłem, dlatego i bez żalu sprawdziłem, jak się wędzi bez obsuszania. Muszę sobie jeszcze sprawić wyłącznik czasowy. Idę mroczną doliną, złego się nie lękam, bo ze mnie najgorszy sukinsyn w całej dolinie
  5. 1- dobre, możesz dać pomiędzy jeszcze twardą wełnę mineralną 2- Na drewnie raczej nie powstają, chyba, że palisz mokrym drewnem. 3- Nie popęka, w "kibelku" raczej żarzysz niż palisz.
  6. Jeżeli to była kwaśność powierzchowna, czyli tylko osady octu na powierzchni, a nie skwaśnienie całej masy, to jest szansa, że po kąpieli w sodzie ustąpi. Jeżeli skwaśnieje farsz, to faktycznie tylko kosz...
  7. Dodam jeszcze : Nie udało mi się wędząc dymogeneratorem z filtrem dymu ani wędzonek okopcić, ani ukwasić. Można DG rusztować, popiół za filtr nie przeleci. Kiedyś włożyłem na próbę ledwo co ociekniętą polędwiczkę obok osuszonych - uwędziła się tak samo. Dziś ćwiartki kurczaka wprost z warnika układałem na kratki w beczce, już wygrzanej i z odpalonym DG. I nie ma śladu kwasu. Na pewno dużo tutaj robi to, że beczkę przykrywam tylko rzadkim workiem jutowym, ale chyba istotniejsze jest to, że na filtrze razem z wodą wykraplają się i kwasy. Nie polecam naśladownictwa, takie eksperymenty robię dla zaspokojenia własnej ciekawości, kolor jednak lepiej łapią osuszone. Wysłane z mojego X108 przy użyciu Tapatalka
  8. Jeżeli kwaśność zniknie razem z zapachem, to po porządnym wysuszeniu możesz podwędzić. Suchym drewnem oczywiście.
  9. Cała przyjemność po mojej stronie I wzajemnie wyrazy uszanowania. Punkt siedzenia mocno wpływa na punkt widzenia, TOSHIBA proponuje zakup Alfy 32 kobiecie, która ma małego borniaka na balkonie i kuchnię o powierzchni 5 m2, a ja jednak bym ją namawiał na Zelmotora
  10. To było zdanie, od którego się zaczęło. W kolejnej odpowiedzi do Witka ustawiłem poprzeczkę na której kończy się przydatność Zelmera/Zelmotora i pora na coś większego. I z tym obaj się zgodziliśmy, nie ma o co dalej bić piany
  11. Do beczki mi wejdzie na raz 15-18 kg kiełbasy. I na razie nie mam potrzeby produkować tyle na raz, takie ilości wędzę koledze w zamian za jego produkty bez akcyzy. Mając w perspektywie produkcję po 50 kg jednorazowo oczywiście kupowałbym duża maszynkę, prawdopodobnie alfę 22 albo 32 i motoreduktor. Miałem alfę 22 z silnikiem 3 kW w latach 80, i sobie chwaliłem.
  12. Kilka dziennie to ta granica, po przekroczeniu której już naprawdę warto pomyśleć o profesjonalnym sprzęcie. 15 minut pracy dziennie dla Zelmotora nie jest jeszcze wysiłkiem ponad możliwości. Oczywiście - należy się liczyć z awariami, czy zakończeniem żywota sprzętu, wykorzystywanego ponad zaprojektowany przebieg. I to jest również granica pomiędzy zaawansowanym amatorem, a zawodowcem. Ja nigdy i nigdzie nie napisałem, że posiadacze wilków mają dokupić jeszcze po Zelmotorze i używać go, gdy ilość mielonego farszu jest niewielka. Nie neguję, że duża maszynka mieli lepiej. Ale żeby napić się piwa, nie trzeba od razu kupować browaru, można je zrobić w domu bez kadzi tysiąclitrowych.
  13. Odwieczny spór profesjonalistów z amatorami. Amator godzi się z niedogodnościami typu głośniejsza praca, czy konieczność robienia przerw na odpoczynek dla zgrzanego silniczka. A naprawdę dla kwadransa pracy maszynki raz w tygodniu nie opłaca się kupować profesjonalnej maszynki dziesięć razy droższej. Oczywiście - gdy w grę wchodzi opór rodziny uczulonej na hałas silniczka, a ustrojstwa używa się codziennie, perspektywa się zmienia. Niemniej nadal twierdzę, że dla amatora robiącego kilka kilo kiełbasy tygodniowo - to wcale nie jest mało - Zelmotor spokojnie wystarczy. Jak tych kilogramów zrobi się kilkadziesiąt, warto się przesiąść na profesjonalną maszynę. Nikomu nie zabraniam kupić takowej nawet, jakby miała stać na półce i się kurzyć przez większą część czasu. Istotne, by nie kupować tanich chińskich wynalazków do których nie ma ani sitek, ani serwisu, bo praca z nimi jest upierdliwa.
  14. U Belizariusza problem wynikał ze zbyt wąskiego ujścia dymu z komory. Wylot dymu musi być większy od sumy dolotów.
  15. Popularny tu DG ma ograniczenia, nie może być zbyt duży, i nie można go zbytnio pogonić. Próby zrobienia analogicznego ale dwa razy większego kończą się klapą. Jeżeli twój DG ma średnicę ok 80 mm i pojemność do dwóch litrów będzie działał, potrzebuje pompki poniżej 300l/h a i to trzeba skręcać na minimum. Poczytaj mój watek o beczce elektrycznej, tam opisuję moje boje z DG. Ma średnicę 130 mm, 50 cm wysokości i mieści ok 7 l zrębek. Problem zarastającego zgorzelą wylotu rozwiązałem poszerzeniem go do 2,5 cala, a injektor mam zamontowanyt na końcu za filtrem dymu a nie w wylocie z DG. Smoła mi się prawie nie wytwarza, a to, co się wytworzy wycieka stale otwartym otworem w tej mufie 2,5 cala. Otwory zapałowe mam 4 o średnicy 12 mm. Temperatura w osi DG na wysokości wylotu dymu utrzymuje się u mnie na poziomie 320-350 stopni.
  16. Inna rozmowa, jak się kiełbasę robi codziennie, zawodowo. Ja robię dla siebie raz na dwa tygodnie kilka kilo. Na taką robotę Zelmotor spokojnie wystarcza. Idę mroczną doliną, złego się nie lękam, bo ze mnie najgorszy sukinsyn w całej dolinie
  17. Faktycznie to jest za mało. Zwiększenie wydajności pompki da tylko dużo smoły, octu etc i niedopalonego węgla drzewnego. Przetestowałem taką konfigurację. Obecnie mam po dwa otwory fi 12 po obu stronach komory spalania i to mi się wydaje optymalne na tę wielkość DG [Dodano: 20 mar 2021 - 14:06] Zamiast pompki mam wentylator 5v za 10 zł Idę mroczną doliną, złego się nie lękam, bo ze mnie najgorszy sukinsyn w całej dolinie
  18. Zaleta dużej masy i otoczki tłuszczowej. Wisiała w wędzarni , temperatura w niej nie przekraczała pewnie 70-80 stopni, za to długo.
  19. Trociny to inny rodzaj paliwa, i do nich stosuje się DG labiryntowe, albo podgrzewane korytka wstawiane na dno komory wędzarniczej.
  20. Dokładnie, dlatego w pierwszym rzędzie podałem umiejscowienie czujki, które na sto procent da prawidłowe działanie termoregulatora. Po zbadaniu rozkładu temperatur w swojej komorze można tę czujkę umieścić w miejscu o podobnej temperaturze, a mniej kolidującym z umieszczaniem wsadu.
  21. Podstawą jest zrozumienie, że DG podciśnieniowy to nie parowóz, ma wytwarzać dym systematycznie, ale niezbyt gęsty. Ludzie chcą osiągać dym gęsty, podają za dużo powietrza. To wytwarza za duży ciąg, rozdmuchuje żar. W pierwszym etapie dymu jest dużo, ale za duża temperatura w DG odgazowuje szybko zrębki w dość dużej objętości i potem dym robi się bezbarwny, bo spala się już tylko węgiel drzewny. Co robi użytkownik? Zwiększa podciśnienie, bo wydaje się mu, że DG przestał działać.
  22. To cały czas ten sam DG, ta sama zasada działania, zmieniam drobne detale, by dojść do najbardziej optymalnego rozwiązania. W swoim DG stosuję zrębki kl 8-10 i praktycznie mi się nie zawieszają. 10-12 godzin pracy z jednego napełnienia bez żadnej ingerencji w DG jest normą.
  23. Też taki mam. Sondę najlepiej umieścić pomiędzy wędzonkami na środku komory w połowie wysokości umieszczonego wsadu. U mnie prawie nie ma znaczenia, czy ją położę na deflektorze, czy umieszczę niemal gdziekolwiek indziej działa prawidłowo.
  24. To te moje jakieś głupie są i się nie zawieszają...
  25. Zmniejsz podciśnienie, zrębki przestaną się zawieszać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.