Czyli generalnie słabo się dzieje..... W moim przypadku pozostaje podejmowanie ryzyka lub/i dywersyfikacja dostaw. Z jednej strony jak się nie wie to źle lecz wiedząc jest jeszcze źlej Ws nastrzyku półtusz- Kiedyś miałem tak, że niedokładnie umówiłem się z właścicielem masarni (malutkiej, robiącej lokalnie). Przyjechałem po mięso zbyt wcześnie. Facio mnie przyjął, herbatkę wypiliśmy, oprowadził po "zakładzie". Roztłumaczał, opowiadał- miło i sympatycznie. Wjechały półtusze, pracownicy porozbierali i mi w skrzynki- na tempo. Podczas nastrzyku solanką lało się dziurami, że całe pomieszczenie technologiczne (garaż) się nasolankowało.... Nastrzyknęli wcześniej nim dotarło do masarni. Dymają nas a my dymimy.... Na pocieszenie zwiększa się ilość takich osobistych produkcji więc i rynek na te ichnie kały się (powoli ale jednak) zmniejsza. Może być tak, że ktoś uzna, wielkość niszy jest wystarczająca i zaproponuje mięso "dobre" w adekwatnych pieniądzach. Takie próby (kojarzę może błędnie) podejmował Abratek z Baraki. Tylko ile to jeszcze będzie trwać? Wcześniej nas końcowy fragment męskiego układu rozrodczego strzeli....