-
Postów
196 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez gollum
-
Chyba chodzi o to że wstawiam z komórki którą faktycznie automatycznie obraca.
-
Ja wędziłem na czereśni i wyszło bomba.
-
Aniu, widzę że obróciłaś moje zdjęcia i bardzo dziękuję. Powiedz mi proszę czy ja coś źle robię że mi się wstawiają "na leżąco" czy po prostu tak działa forum i z poziomu użytkownika inaczej się po prostu nie da i musi być interwencja moderatora żeby to wyglądało jak należy?
-
Ale szybko ta pleśń rośnie. Szok, minęła doba a różnica jest ogromna. W przyrodzie drzemie ogromna siła przecież tego proszku odmierzyłem 0,1 grama a i tak większość roztworu poszła do kibla...
-
Masz cały czas OK czy po wrzuceniu nowego towaru pik w górę w niebo? Jeśli tak to ile trwają te zawirowania do czasu kiedy wilgotność spadnie na tyle że trzeba używać nawilżacza?
-
Piszesz że sprawa zawalona z wilgotnością. Masz na myśli przesuszone brzegi (tak to na zdjęciu wygląda choć nie mam pewności czy to nie jakieś cienie)? Ostatnio jako przyczynę wskazano nienaturalną osłonkę. Co tym razem było problemem? Masz zbyt niską wilgotność w witrynie? Pytam bo ja się też z wilgotnością borykam ale w drugą stronę, wciąż jest zbyt wysoka choć minęło już 9 dni wciąż muszę ją dwa razy dziennie obniżać otwierając drzwi chłodni ale i tak po zamknięciu szybko wzrasta ponad normę.
-
No dobra. Ligawy wiszą dwie a schaby cztery więc paprobujem
-
Ponieważ przywołałeś mój wątek (choć niegodnym) to czuję się w obowiązku podkreślić, że moja polędwica również była peklowana peklosolą. Peklowanie w woreczkach jest wystarczająco kontrowersyjne jako metoda, użycie do tego zwykłej soli kuchennej to zły pomysł. Nie wiem co Ty miałeś na myśli bo dwojako Twoją wypowiedź można zrozumieć ale na wszelki wypadek to podkreślam. Nie chciałbym żeby ktoś się podtruł z powodu mojego braku precyzji. Druga rzecz - większość doświadczonych SiBów twierdzi że peklowanie na mokro dla wędzonek jest lepsze. Woreczki są jedynie alternatywą wynikającą z braku miejsca na baniak w lodówce, wygody lub lenistwa. Skoro resztę peklujesz na mokro (masz miejsce i tak dalej) dlaczego tę jedną polędwicę chcesz w woreczku? Ta metoda nie jest lepsza, jest po prostu alternatywna.
-
Z tematu zbójomadejowego już wiem że w przypadku schabu mam uzyskać około 33-35% utraty masy. A poradźcie ile powinno być w przypadku ligawy? Jak często ważyć towar? To pierwszy raz i nie wiem w jakim tempie ten proces przebiega.
-
Było w kątnicach czy w tych sztucznych osłonkach?
-
Jak mus to mus, z tradycją dyskutował nie będę :grin:
-
Gdyby mi ktoś kilka miesięcy temu powiedział że się ucieszę że mi wędlina spleśniała :-P :-P :-P
-
Jes jes jes!!!
-
Przepraszam że się wtrącam ale chyba coś się zaczyna tu dziać. Czy to jest to o co chodzi czy na razie to tylko ja widzę bo bardzo bym chciał żeby się udało?
-
Tak zrozumiałem pezedwczorajszy post kol. redzed.
-
No ja dwa razy niby ale bez tej dekstrozy. Skoro ona jest startową pożywką dla grzybni to może wystartować później. Zobaczymy.
-
A, to spoko. Jeszcze jest czas :-)
-
Po jakim czasie od pryśnięcia pleśnią powinno się coś pojawić na powierzchni?
-
Moje na drzwiach pokazują 30' gdy podpiekam kiełbaski Teraz staram się aby sonda termometra wisiała na wysokości wędzonek. Przyjmując że Twoje działają poprawnie to pozostało parzenie. Ale spoko, głowa do góry - i tak są o niebo leprze/smaczniejsze niż sklepowe. A reszta to pierdoły które doszlifujesz. Wróbel dobrze mówi, u mnie dokładnie tak było. Miałem na drzwiczkach 40 stopni i się dziwiłem dlaczego nie umiem zrobić polędwicy łososiowej nawet kiedy stoję przez 6 godzin przed wędzarnikiem i pilnuję, i patrzę na termometr jak szpak w wiadomo co. Dopiero koledzy z forum mi uświadomili że wiedza o temperaturze drzwiczek będzie wielce cenna kiedy postanowię uwędzić drzwiczki. Kupiłem za parę złotych termometr z sondą na kablu, powiesiłem ten czujnik obok wędliny i okazuje się że jak wędlina wisi w 40 stopniach to na drzwiczkach nie ma nic, żadnego wskazania, wskazówka się opiera na podpórce i ani nie drgnie. No i polędwicę zrobiłem za pierwszym razem :facepalm:
-
Oki.
- 767 odpowiedzi
-
No taki jest właśnie plan. Będą się wędzić w przyszłą sobotę.
- 767 odpowiedzi
-
To prawda. Ja mam tam złe wspomnienia ale nikomu od ust odejmował nie będę.
-
I to jest jakiś powód żeby stosować zasadę "Nie upolowałem - nie jem" :-) Kiełbasa z dziczyzny od różnych dziwnych wujków może zawierać pasażerów :-)
-
Mam na myśli przywiązanie do mitu że jeśli tak się kiedyś robiło to tak musi być dobrze. Bo to czasem oznacza zamknięcie oczu na postęp nauki. Kiedyś, dla przykładu, nie było mikroskopów ale to nie jest powód żeby udawać że bakterii, wirusów oraz pasożytów nie ma. One istnieją choć ludzie kiedyś o nich nie wiedzieli. Obecnie, kiedy wiemy więcej, lekceważenie zasad higieny (spożycie mięsa które długo leżało w temperaturze panującej na zewnątrz) lub mięsa nieprzebadanego weterynaryjnie jest czym? Jeszcze lekkomyślnością czy już czymś gorszym? To miałem na myśli. [Dodano: 15 lis 2019 - 12:46] Aha, jeszcze jednej rzeczy nie dodałem. Nie wiem jak jest teraz, podobno się zmieniło, ale onegdaj (nie tak całkiem dawno) jak się z dzikim zwierzem przyjechało to nie wystarczyło zapłacić za badanie. Trzeba było podać personalia i poinformować skąd się tego dzika ma. A skoro się nie jest myśliwym to momentalnie rodziło się podejrzenie o kłusownictwo. To również stanowiło problem.
-
Ja dziczyzny nie jem i chyba już nigdy się nie zmuszę. Mam psychiczny uraz po prostu. Wiem że może być świetna jak się ją dobrze przyrządzi ale kiedy czytam o Waszych arcymądrych kolegach i ciociach to i ja wtrącę swoje trzy grosze. Otóż jakieś 20 lat temu kiedy byłem u teściów zostałem poczęstowany kiełbasą z dzika. No nie była zła, na kolana może też nie rzucała, ot - dobra po prostu. No więc pytam któż to któż to jest w rodzinie myśliwym. W czasie rozmowy okazało się jednak że dzik nie poległ jak Bóg przykazał od kuli, bynajmniej. Otóż teść był maszynistą a dzik był albo pierdoła albo był chory i po dziku przetoczyło się pół składu zanim wyhamowali pociąg. Poszli dzielni chłopcy, schowali dzika w krzakach. Po robocie pojechali do lasu, odnaleźli to miejsce, zabrali truchło, zawieźli na działki i przerobili na kiełbasy (bo niewiele innego z tej wstępnej mielonki po kolejowemu się dało zrobić). Łącznie kilkanaście godzin w czerwcowych temperaturach. A o istnieniu weterynarii dzik nie słyszał nigdy. Do końca życia już chyba nie zapomnę jak mi to rosło w gardle kiedy się dowiedziałem. Niektórzy starsi ludzie już tacy są i niektórych nie zmienimy choć próbować trzeba. Ale ja mam uraz, niech sobie dzikie zwierzęta spacerują po lesie.