Witam. Było to tak. Przyszła do mnie klientka, porozmawialiśmy i w trakcie rozmowy podała przepis na polędwiczkę soloną, doprawioną kolorowym pieprzem i .. tyle. Polędwiczka ma wisieć tydzień, czyli około siedem dni, a potem pozostaje skonsumować. Przepis wydał mi się podejrzany, ponieważ raz że bajecznie prosty, a dwa, że tylko używa się samej soli i pieprzu kolorowego. Zapytałem o peklosól, odpowiedź .... NIE, tylko sama sól. No cóż świat do odważnych należy, więc do roboty. Zakupiłem polędwiczkę. Solidnie posoliłem z każdej możliwej strony. Doprawiłem zgodnie z radą zmiażdżonym w moździeżu kolorowym pieprzem i ile sił w rękach miałem, wbiłem pieprz do mięsa. Polędwiczkę powiesiłem w swojej spiżarce .... trochę za dumna nazwa, ale jest to pomieszczenie obok kuchni, nie ogrzewane tym samym chłodniejsze. Pomyślałem, że warto by polędwiczkę otulić gazą, szmatką albo pończochą, Jednak nic nie znalazłem i tak sobie wisiała. Na drugi dzień mimo braku osłony z materiału nic nie spadło, nic nie odpadło z polędwiczki .... Powierzchnia jak widać na zdjęciu powyżej obsuszyła się, nic nie cieknie, nic nie kalpie, a co ma wisieć wisi. Dziś kolejny dzień wiszenia i dalej staję się ciemniejsza i bardziej obsycha, Minęły dopiero trzy dni, pozostały dobre cztery dni, a mnie już korci żeby skosztować. Mimo wszystko grzecznie poczekam do środy czyli siódmego dnia. Ciekawym co o takim wyrobie sądzicie ? Pozdrówka.