Przedstawię przepis na produkt, który powstał przez przypadek, z zasłyszanej opowieści o dawnych, młodzieńczych latach. Przypadek, przypadkiem, ale to co otrzymałem przerosło moje oczekiwania. Jak dla mnie jest to obecnie mój faworyt w wyrobach wędliniarskich ! A było to tak..... Będąc na zabiegach rehabilitacyjnych, które miały polepszyć stan mojego lekko już zdewastowanego kręgosłupa, wdałem się w rozmowę jak wiadomo na mój ulubiony temat, czyli ...... własne wędliny. Bardzo miły Pan rehabilitant podjął rozmowę i wspomniał, jak to będąc dzieckiem jadł mięso wyciągnięte ze słoika ..... ??? Opis był trochę chaotyczny, ale od czego ma się wyobraźnię .... Według relacji było to mięso wędzone, lekko tłuste i z niewielką ilością jasno-brązowego sosu, płynu, czegoś w słoiku. Mięso wyciągano ze słoika i krojono na chleb ...... miało być boskie w smaku. Poszedłem za ciosem i wracając do domu kombinowałem jak to ugryźć. I olśniło mnie .... użyję wędzonego karczku, czyli baleronu, dodam trochę wody i zobaczę co będzie po pierwszej pasteryzacji. Kupiłem karczek, zapeklowałem na mokro i uwędziłem .... baleron już mam.... he, he ! http://wyrobydomowe.blog.pl/files/2013/12/baleron-pasteryzowany01.jpg Teraz baleron trzeba było załadować do słoika. Niby prosta sprawa, ale chciałem aby był w całości, nie krojony. I tu problem. Albo słoik za mały, albo baleron za duży. Nie wiele myśląc ciachłem trochę baleron z wierzchu i sukces ! Cały w słoiku ..... Miał być w gotowym produkcie soczek lub coś w tym rodzaju, więc dolałem wody, ale tylko do połowy słoika. Wyobraźnia podpowiedziała mi, że soku nic nie zwiąże, dlatego dosypałem 1 płaską łyżeczkę żelatyny. http://wyrobydomowe.blog.pl/files/2013/12/baleron-pasteryzowany02.jpg Słoik trzeba było poddać procesowi tyndalizacji, czyli trzykrotnej pasteryzacji w wodzie. Pasteryzowałem przez trzy dni: - pierwszy dzień od momentu zagotowania wody pasteryzowałem 60 minut - drugi dzień 40 minut - trzeci dzień 30 minut Po pierwszej pasteryzacji wyglądało to tak: http://wyrobydomowe.blog.pl/files/2013/12/baleron-pasteryzowany03.jpg Po trzeciej pasteryzacji otrzymałem produkt prawie gotowy, który wylądował w lodówce i po wyjęciu wyglądał tak: http://wyrobydomowe.blog.pl/files/2013/12/baleron-pasteryzowany04.jpg Przyszedł czas próby, degustacji i oceny. Mięso pachnie pięknie ..... jest dobrze pomyślałem, teraz pora na jego smak. Prawie bez problemu całe wyszło ze słoika. Pokroiłem i skosztowałem ....... czegoś tak wspaniałego jeszcze nie jadłem !!!! Oto fotka gotowego wyrobu. http://wyrobydomowe.blog.pl/files/2013/12/baleron-pasteryzowany05.jpg Mięsko poszło na stół, do skosztowania przez rodzinkę ....... i to był mój błąd ! Wierzcie mi cały zniknął w parę minut ! To dla mnie najlepszy wyznacznik jakości .... znikający, czyli pyszny. Wszystkim bardzo polecam ! Rewelacja w smaku ! Jest to też bardzo dobra metoda na przechowanie wędzonek z którymi nie wiadomo co zrobić, jak za dużo ich zostaje. Teraz też mam metodę ... do słoika, trzykrotnie zapasteryzować i będzie super jedzonko na później. Pozdrówka i życzę smacznego. Miro. Ps. Serdeczne dziękuję Panu Mirkowi za przepis.