Właśnie, trzeba trochę rozumu i umiejętności racjonalnego myślenia a nie dowalanie jak DZIADEK bez przemyślenia. Kiedyś nie było gazowych i elektrycznych kuchni, że o indukcji nie wspomnę, gotowanie zaczynało się od rozpalenia ognia w kuchni. Taka kuchnia powoli się rozgrzewała i powoli oddawała ciepło do potraw, nikt przecież nie rozpalał do czerwoności płyty kuchennej a opalanie drewnem dawało dużo niższą temperaturę niż obecne urządzenia grzewcze. Później ogień powoli dogasał a gar z tuszonką stał i tak mogło zlecieć te 6 godzi. I to było DUSZENIE a nie gotowanie, sama nazwa potrawy to wskazuje. Trzeba tylko trochę pomyśleć o realiach kiedy taki przepis powstał. Ale do tego trzeba właśnie trochę rozumu... Moja tuszonka, zrobiona jakieś pół roku temu, tyndalizacja 90-45-20.