Po przetrzymaniu kawałków w próżni polędwiczka bardzo ładnie i trwale się skleiła. ...................... Przyszła kolej na rozpakowanie pozostałych, trzech szt. filetto baciato. Straciły 37-40% wagi. Po 4 miesiącach w dojrzewalni: W przekroju tak się prezentują: Odpowietrzenie farszu salami przed połączeniem z polędwiczką zrobiło dobrą robotę. Na przekrojach nie ma powietrza, za wyjątkiem mechanicznego naruszenia styku mięsa z farszem podczas krojenia. Usunięcie tych nielicznych szczelin i dobre połączenie obu frakcji uzyskam po ponownym pakowaniu w maksymalnym (z mojej pakowarki komorowej) podciśnieniu. Przećwiczyłam to z pierwszym filetto. W wyniku tego ostatniego pakowania następuje też wyrównanie wilgotności na całym przekroju i wyrównanie koloru. Odessane i ściśnięte: Niestety, fotograf ze mnie marny i zdjęcia nie odzwierciedlają dobrze kolorów na skutek różnic w odbiciu światła od powierzchni przekrojów. Wynika to z nadal niejednorodnej wilgotności na przekroju. Przekroje w plasterkach zaprezentuję po ostatnim etapie, przed zlotem w Napoleonowie. Zapach i smak wg. mnie bez zastrzeżeń. Powiem tak: robiłam ten eksperymentalny wyrób z duszą na ramieniu, uwzględniając nawet ewentualność utracenia całego mięsa i wielomiesięcznych starań. Dzisiaj odetchnęłam z ulgą, eksperyment się udał, jest możliwość wykonania takiego wyrobu w warunkach domowych, pod warunkiem dołożenia staranności w każdym kroku . A wyrób jest nie byle jaki . Zainspirowały mnie swego czasu wpisy na forum Eng. i od tego czasu chodziło mi to po głowie. O ile wiem, nikt z amatorów nie pochwalił sie dotychczas takim wyrobem. W tym miejscu - stosownie do tematu całego wątku - dziękuję @StefanowiS za międzykontynentalną ( ), merytoryczną opiekę nad tą produkcją, liczne, fachowe uwagi i nieustające wsparcie w trakcie. Mistrzu, jeszcze raz wielkie dzięki