Jakiś czas temu ze znajomym kupiliśmy termometry o sondzie 30 cm .W między czasie podczas wędzenia złamała mi się sonda od innego termometru. Nauczony tym faktem wolę mieć w zapasie termometr zapasowy . I tak jako wzorzec dwa stare termometry rtęciowe ,jeden kontaktowy, drugi zwykły do porównywania temperatur, do tego termometr elektroniczny, reszta to robocze a więc trzy termometry kotłowe dwa termometry biometaliczne a więc tarczowe o sondzie 30 cm i te są najbardziej używane po prostu najlepsze szybkie w określeniu temperatury wody jak i wewnątrz produktu. Dwa termometry do wędzarni.Dodatkowo jeden w domu , jeden na działce i tak zrobiła się ich cała bateria . Opracowałem metodę do ich wyskalowania na podstawie wskazań testowych moich termometrów w temperaturach optymalnych potrzebnych w parzeniu wędlin i wędzonych .Ale wracając do lutu na blaszce uchwytowej wynikło to z tego że znajomy odstąpił mi ten termometr po wielu moich prośbach, ale bez tej blaszki , więc dorabiałem ją z blachy kwasoodpornej a więc nie sprężynującej ale wiadomo wywiercić otwór w takiej blaszce i to jeszcze pod odpowiednim kątem nie jest łatwo i tak otwór zrobił się o połowę większy jak potrzeba dlatego ten lut by zmniejszyć tą dziurkę.( Kempes ty taki dowcipniś nie próbuj zmniejszać innych dziurek- np. w aluminium bo ich nie zalutujesz ). Posiadanie jednego termometru to jest taka sytuacja jak wybranie się na ryby z jednym haczykiem przy wędce. W młodości miałem taką przygodę wybrałem sie na ryby tylko zarzuciłem haczyk z przynętą i od razu złapałem rybę która oberwała się na brzegu rybka ta nie była taka jaką chciałem złapać u nas zwana pierda nie wiem dlaczego tak- ale to zwykła ukleja. Więc wrzuciłem ją do wody i zabrałem się do założenia następnej przynęty i tu wystąpił problem bo jak na samą żyłkę założyć przynętę. A więc trzeba było zbierać się do domu a dlaczego to chyba będziecie wiedzieć. Pozdrawiam