Dzięki SiBaski.... Osadziłem się właśnie nad/przed kąputerę żeby napisać... Zawiaduję czasem domową produkcją kiełbasy(???) w tęgich osłonkach.... Pozwolę sobie zaryzykować następującą definicję...dotyczącą powyższych czynności... "Osadzanie", czas od umieszczenia farszu w osłonce/opuszczeniu nadziewarki, do obróbki termicznej- parzenia lub pieczenia. Czas jest tak długi jak wymaga tego sytuacja, ciąg prac, ilość kiełby, czynności rusznikarskie (kontakt z lufą), oboczności (...z zimną lufą )- im dłuższy (np noc) tym temp niższa. Nawet wędzenie można podciągnąć pod "osadzanie".... tylko, że pośród dymu. Natomiast odwrotnie nie. Wędzenia bez dymu nie ma, natomiast osadzanie w wyższej temp (w wędzarynce) to nadal strikte "osadzanie"... Osobiście mięcho na kiełbę pekluję min kilkadziesiąt godzin, na peklosoli, więc słoność jest równomierna... Rozprowadzenie przypraw...tu kluczowe są moment dodania, kolejność i jakość mieszania farszu... Ujednolicenie smaku... to mit i wcale nie wiem czy zaleta... O wyciekach wody nawet nie wspomnę bo mi nie przystoi... "Próbek", parzenia kawałków przed nabiciem całości nie praktykuję...bo nie widzę konieczności... Idąc tym tropem kiełbasy surowe, dojrzewające są w pewnym sensie "długoosadzane/długoosadzające".. Sprawa, jest dyskusyjna...za przemawia to, że ogólnie wiadomo o co chodzi...wdzięczniej, moim zdaniem można to definiować "obwis grawitacyjny", "zwis fasonujący", "dynd/dyndanie nasycający/e", etc.... Nomenklatura tu obowiązująca dotyczy zakładów przemysłowych i wywodzi się z kilkudziesięciu lat wstecz.... Zakłady przemysłowe od zawsze były nastawione na maksymalizację zysków... niestety metody stają się coraz perfidniejsze (zastanawiające jest to dlaczego/w imię czego, jest to dozwolone)... Powyższe rojenia dotyczą domowego wyrobu kiełb grubych...i tak to rozumiem choć pojąć trudno... :laugh: